„Ania z Zielonego Wzgórza” - recenzja musicalu

Recenzja Odsłon: 2253
W dniu 10 stycznia 2006 roku nasza klasa obejrzała musical pt. „Ania z Zielonego Wzgórza” Lucy Maud Montgomery, wystawiony w Teatrze im. Stefana Żeromskiego w Kielcach. Spektakl wyreżyserował warszawski specjalista od muzycznych dzieł scenicznych Jan Szurmiej.
Wykonawcami głównych ról byli:
- Ania Shirley - Katarzyna Gałasińska
- Maryla Cutbert - Mirosława Krajewska
- Mateusz Cutbert - Janusz Głogowski
- Diana Barry - Kamila Boruta
- Gilbert Blythe - Paweł Kumięga
- pani Linde - Małgorzata Andrzejak
Sztuka opwiada historię romantycznej, wrażliwej i wesołej dziewczynki - Ani Shirley. Bohaterka jest sierotą adoptowaną przez Marylę i Mateusza Cutbert’ów. Jan Szurmiej główny akcent położył na przyjazd Ani do Zielonego Wzgórza, a następnie w sztuce dominują epizody szkolne oraz dramatyczne wydarzenia związane ze śmiercią Mateusza. W przedstawieniu pojawiają się także sceny śmieszne, jak podanie Dianie wina, zamiast soku, czy chociażby przeprosiny pani Linde przez Anię.
Głównym tłem akcji było Zielone Wzórze wraz ze zmieniajacym się cyklem nocy i dnia. Pojawiały się także rekwizyty tymczasowe, takie jak szafka, stół, czy szkolne ławki. Cała scenografia była skromna, ale bardzo funkcjonalna, dobrze dopasowana do potrzeb sztuki. Znakomicie oddawała realia tamtej epoki. Niewielka przestrzeń została racjonalnie zagospodarowana, tak że aktorzy mogli również swobodnie tańczyć. Odtwórcy ról prezentowali się we wspaniałych kostiumach, które przeniosły nas w realia XIX wieku.
Aktorka grająca główna postać znakomicie wcieliła się w młodą, pełną życia dziewczynkę o artystycznej duszy i ogromnej wyobraźni. Dodatkowo jest to osoba utalentowana wokalnie i tanecznie, co stanowiło dodatkowa atrakcję musiacalu. Grała przekonujaco, potrafiła stworzyć nastrój odpowiedni do sytuacji. Moim zdaniem była to znakomita, bezbłędna kreacja. Prócz Katarzyny Gałasińskiej musical opierał się również na bardzo dobrze prowadzonych rolach Maryli, odtwarzanej przez warszawską aktorkę Mirosławę Krajewską i Mateusza, w postać którego wcielił się Janusz Głogowski. Równie przekonująco kreowała rolę Małgorzata Andrzejak jako pani Linde.
Na całą sztuke składały się tańce, dialogi, monologi, tekty śpiewane, efekty dźwiękowe, a także znakomita gra świateł i cieni. Istotną rolę odgrywała także muzyka idealnie dopasowana do spektaklu.
Moim zdaniem była to sztuka świetnie wyreżyserowana, wprowadzająca w dobry nastrój, a równocześnie wzruszająca, trafiająca w gusta odbiorcy w każdym wieku. Jej akcja była bardzo dynamiczna, role znakomicie obsadzone. Choć spektakl był dość długi, czas minął mi niepostrzeżenie i nie dało odczuć się znużenia.
Dzieło Szurmieja wywarło na mnie wielkie wrażenie i zmobilizowało do częstszych wizyt w teatrze.

Wykonanie Tomasz Cugowski

Related Articles