Święta bożego narodzenia w moim domu

Religia Odsłon: 852
Radość, spokój, odprężenie, odpowiedni nastrój, życzliwość w relacjach między ludźmi – słowem: sielanka. Tak właśnie powinny wyglądać idealne święta i chyba wielu z nas marzy o czymś takim.
Moje święta nigdy nie były idealne w ten sposób, zawsze któregoś z tych elementów brakowało lub dodane było coś co wprowadzało dysharmonię.
Niedawno zrobiłam wycieczkę we wspomnienia. Odnalazłam migawki ze Świąt Bożego Narodzenia, które przeżyłam i które z jakichś powodów zapamiętałam...
Odkąd pamiętam święta zawsze oznaczały zjazd rodzinny w domu babci i dziadka. Wszędzie było pełno ludzi – w kuchni w czasie przygotowań prawie deptaliśmy się nawzajem. Tata kręcił sernik w glinianej misce, mama pomagała babci przyrządzić karpia, dziadek biegał po ostatnie zakupy, ja kursowałam między choinką a miską z kremem. Choinka pachniała lasem, błyszczała, było ciepło i rodzinnie.
Były też inne święta – w czasie stanu wojennego. Byłam u babci ale rodzice mieli duże trudności z otrzymaniem pozwolenia na wyjazd z Gdańska...
Głęboko wrył się w moją pamięć rok 1982. W drodze do babci mieliśmy wypadek. Samochód wpadł do rowu. Wspomnienia, które pozostały nie są wcale świąteczne – potłuczone szkło, rozbity samochód, gorzkie łzy i zimno.
Zdarzały się wigilie, podczas których nasza rodzina nie mogła być razem. Któregoś roku brakowało dziadka – był w szpitalu. Innym razem taty, który zamiast siedzieć przy stole jadł karpia z kroplówki.
Przez te wszystkie lata zmieniały się okoliczności, problemy z którymi się borykaliśmy. Zmienialiśmy się my sami. Jednak w tym kalejdoskopie wydarzeń jedno było stałe – Bóg i Jego obecność wśród nas. Fragment z Ewangelii Łukasza 2,1–19, który dziadek lub tata czytali tuż przed rozpoczęciem wieczerzy wigilijnej, pokazywał nam, że nie dla siebie samych zbieramy się przy wigilijnym stole ale dla Boga. To Jezus Chrystus gromadził nas abyśmy wspólnie mogli Go wielbić i cieszyć się Jego miłością. Modlitwa była dla nas schronieniem przed codziennością, a słowa anioła, mówiącego: „ Nie bójcie się, bo oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem wszystkiego ludu, gdyż dziś narodził się wam zbawiciel, którym jest Chrystus Pan, w mieście Dawidowym” ( Łk. 2,10-11) były ukojeniem i lekarstwem na przerastające nas okoliczności.
Obecność Boga pośród nas nadawała sens życzeniom i łamaniu się opłatkiem. Nawet przy odnajdywane pod choinką prezenty przypominały nam, że największym darem jaki otrzymaliśmy kiedykolwiek jest Jezus Chrystus.
Dopiero niedawno w pełni zrozumiałam, że Święta Bożego Narodzenia to nie dwanaście potraw, góra prezentów i nastrój w hollywoodzkim stylu. Boże Narodzenie to, jak sama nazwa wskazuje, urodziny Boga. Ten fakt to sens tych świąt, określający ich specyficzny nastrój, którego ludzkie starania nie wytworzą.

Related Articles