„Strach narasta w ciemnościach, a wyobraźnia to wróg człowieka, źródło wszelkiego lęku” Analiza strachu.

Inne Odsłon: 1272
to dosc stara praca dlugo przelezala na kompie. jest calkowicie autorska nie ma obaw ze spisalam czesc z cogita albo jakis innych brykow. to glownie własne przemyślenia na temat strachu. malo tu odniesien do literatury bo nie wymagano tego odemnie ale mysle ze chociaz fragmety moga sie komus przydac.


Piątek, na dworze chłodno, słońce dawno już odbyło swą codzienną wędrówkę, a schowawszy się za horyzontem, ustąpiło miejsca innym, mniejszym gwiazdom. Wszystko tonie w mroku, miniony dzień jest już tylko wspomnieniem. Idę sama. Ulica wąska, ciemna, na uboczu, zdaje się jakby wcale nie pasowała do tych wszystkich hałaśliwych, rozświetlonych i nigdy niezasypiających, gdańskich ulic. Gdzieniegdzie tylko spomiędzy drzew przebija się słabiutkie światełko, padające z latarni stojącej na sąsiedniej ulicy. Wokoło mnie żadnej żywej duszy, jeśli nie liczyć kocurów, z których co chwila, jeden gdzieś świśnie miedzy nogami, zaświeci zielonymi ślepiami, by po chwili wpaść na jakiś śmietnik, robiąc przy tym niebosiężny hałas. Szybkim, zamaszystym krokiem poruszam się na przód. Tym razem jak najprędzej chcę dotrzeć do celu. Od czasu do czasu rzucam podejrzliwe spojrzenie za siebie, po to tylko, aby uspokoić swoją wyobraźnię: „Nikogo nie ma” powtarzam w duchu, odruchowo jednak przyśpieszając kroku.

Co powoduje, że nie ufam własnym zmysłom? Choć nic nie słyszę to jednak się odwracam. Wiem, co widzę, a jednak wątpię. Miejsce znane mi za dnia, jest obce nocą, a przecież to ciągle to samo miejsce. Strach? Boję się?
A kto się nie boi? Czy jest na świecie, choć jedna osoba, której uczucie to byłoby obce? Są ci, którzy nie poznali miłości, tacy, którzy nigdy nie śmiali się z głupich dowcipów, ci, którzy nie przeżyli straty kogoś bliskiego, tacy, którym zazdrości jest nieznana, ale czy jest ktoś, ktokolwiek, kto nie czułby strachu, chociaż raz?

W takim razie jak określić strach? Skoro uczucie to jest tak powszechnie znane, chciałoby się powiedzieć popularne, to, czym jest? Najprościej byłoby stwierdzić, że lęk to negatywne emocje, towarzyszące nam w chwilach niepewności czy obawy. Z biologicznego punktu widzenia strach jest bratem stresu – nic innego jak wzrost adrenaliny. A gdyby kazano nam zobrazować strach, stworzyć jego symbol, alegorie, czym byłby, a może, kim? Jeśli pyta się nas o miłość, bez wahania utożsamiamy ja z tłuściutkim, niewysokim chłopcem, co prawda skąpo odzianym, ale za to wyposażonym w skuteczne, niekiedy, niestety omylne strzały. Proszą nas o symbol miłości? To proste - serce, możliwie najczerwieńsze. Tak samo jest ze śmiercią – ona ma ciało stworzone przez ludzka wyobraźnie. Nie jest to zapewne zbyt ponętny wizerunek – średniowieczny obraz rozkładających się kobiecych zwłok, wzbogacony o atrybut kosy - ale przynajmniej istniej, jest w naszej świadomości. A gdzie wizerunek strachu? Żartobliwie można by powiedzieć, że ma wielkie oczy. Nie udało nam się jednak wcisnąć go w ciasne ramy, zaszufladkować, nie ma ani jednego przedmiotu czy postaci, na którą patrząc bez wątpienia każdy powiedziałby „oto symbol strachu”. Nie, wręcz przeciwnie, strach ma wiele twarzy. Nie tylko dla tego, że nie ma swojego jednego, wiernego, ustalonego wizerunku, lecz przede wszystkim, dlatego, że każdy z nas widzi go inaczej, gdyż boimy się czego innego.

A jeśli założymy, że im bardziej potrafimy się bać, im straszniejszy jest obiekt naszego lęku, tym okrutniejsza będzie wizja naszego strachu, to, czego bał się Goya? Bo z pewnością tego hiszpańskiego artystę przełomu XVIII i XIX w. można nazwać „ojcem namalowanego lęku”. Czarne tło, wyłaniająca się z niego, postać, o przerażającym wyrazie twarzy, która połyka kości. Potwór o niebywale wyłupiastych oczach - to te oczy właśnie – ogromnie, napełnione trwogą, przykuwają całą uwagę widza - „Saturn Devouring His Son.- demoniczna postać Saturna, pożerającego własne dzieci, obraz który sam w sobie staje się obiektem lęku.

A Edward Munch? On nie próbuje zobrazować strachu, ani też nie stara się, by jego dzieło przerażało samym swym widokiem. Nie, on po prostu tworzy postać, postać, której grymas twarzy bez zwątpienie nie wyraża nic innego jak trwogę. Norweski malarz w idealny sposób udowadnia swym dziełem, że namalować można wszystko, nawet coś tak nieuchwytnego jak krzyk. Ale czy owa czarna sylwetka rzeczywiście krzyczy? Może ona raczej zaniemówiła ze strachu?

Wiemy już, że każdy z nas odczuwa lęk na myśl o zupełnie innych rzeczach, zjawiskach, postaciach. Boimy się zazwyczaj o coś ważnego dla nas. Strach jest wszechobecny, bo tak naprawdę dotyczy wszystkich zakamarków życia. Czy chodzi tu o strach przed śmiercią, gdy skazaniec czeka na wyrok, czy lęk matki, która troszczy się o swoje dziecko i boi się nie tylko o jego zdrowie, kiedy jest jeszcze małe i kaleczy się upadając, ale i wtedy, gdy dorasta i ma samodzielnie ułożyć sobie życie, czy o bezdomnego człowieka, w zimę, który obawia się każdego następnego dnia, czy chociażby chłopca, który ma lęk wysokości, strach jest wszędzie. Nie trzeba iść ciemną ulicą w środku nocy, by się bać. Ale dlaczego tak się dzieje? Skąd ten zalążek lęku w każdym z nas? Co jest źródłem niepokoju ?

W starożytności owym źródełkiem było fatum - nieuchronna siła przeznaczenia. To ona napawała antycznych mieszkańców lękiem. Strach przed tym, co nieuniknione mógłby bez wątpienia charakteryzować każdego, kto tylko udał się do jakiejkolwiek ze świątyni i poznał przedwcześnie, czekając go przyszłość. Co ciekawe wystarczy wskoczyć zaledwie w następna epokę, aby dowiedzieć się, że w średniowiecznych obywatelach lęk budziło to, co „nieznane”, bo za cóż innego palono czarownice na stosie. Źródłem strachu stawało się to, co tajemnicze i niepojęte, ale czy dzisiaj jest inaczej? My też nadal obawiamy się tego, co nieogarnięte dla naszego umysłu. Nie trzeba sięgać daleko. Klonowanie czy, zwyczajne „ plotki o UFO”- boimy się tego, czego nie znamy. Ale w takim razie, co napędza nasz strach? Czy jest jakaś siła, która wprawia całą tę „machinę lęku” w ruch?

Wyobraźnia.
Poproś mnie, abym weszła do windy lub abym wzięła do ręki pająka. Pozornie taka sytuacja śmieszy, ale nie mnie. Nie lubię małych pomieszczeń. Boje się ich. Potrafię w jednej chwili wyobrazić sobie, że nie mam powietrza. Duszę się nawet, jeśli w rzeczywistości swobodnie mogę oddychać. I tak jest z każdym lękiem. Gdy samotnie przemierzasz las w środku nocy wyobraźnia sama podsuwa ci do głowy najróżniejsze obrazy. Ciemność okrywa wszystko grozą, wystarczy już tylko przypomnieć sobie parę mrocznych horrorów.

A gdyby tak zastanowić się nad Raskolnikowem bohaterem „Zbrodni i Kary”. Na jakich fundamentach zbudowano jego strach? Czy to był lęk realny? A może powstały w wyobraźni? A gdyby Rodion nie miał sumienia i gdyby zabiwszy lichwiarkę wcale się tym nie przejął, nawet w myślach nie cofnąłby się do owego pamiętnego wieczora, po prostu zrobił swoje, byłby wówczas skazany? Największym jego wrogiem stał się on sam i jego lęk przed wykryciem zbrodni. Chorobliwa obsesja, to, co działo się w jego głowie, myślach, przekonanie, że ktoś wie o zbrodni. Zdradza go strach. Wyobraźnia płata mu figle: nocne majaczenia i senne urojenia nie pozwalają mu zapomnieć. Wszędzie zbrodnia. Myśli tylko o niej. Całe jego życie zaczyna kręcić się jedynie wokół tego zdarzenia - morderstwa lichwiarki i jej siostry. I trudno się dziwić, nie sposób, by takie zajście nie wryło się w pamięć człowieka. Ale tak naprawdę Rodion bał się cały czas, najpierw popełnienia samego morderstwa, później, gdy stojąc za drzwiami, z siekiera w ręku, słyszał jak ktoś szarpie za klamkę, próbując wejść, obawiał się zdemaskowania, przyłapania go na gorącym uczynku. Następnie wstyd i zarazem lęk przed przyznaniem się do zbrodni rodzinie – matce i Duni.
Nie tylko Raskolnikow wyniszczany jest przez wewnętrzną walkę i rozdzierający go strach - Kordian, postać stworzona przez Słowackiego, również, nie dokonawszy morderstwa, pada ofiarą samego siebie, nie podołał zadaniu, które sobie sam wyznaczył, zniszczyły go wątpliwości i strach, podsycane wybujała wyobraźnią.

A co z kara? Czy zbrodniarz najbardziej nie powinien bać się kary.? Dla Ismeny strach przed karą Kreona staje się jedynym powodem, by odmówić pomóc swojej siostrze w pochówku brata. Pani, z utworu Adama Mickiewicza „Lilie”, obawiając się kary za wiarołomstwo - w czasie nieobecności męża nie była mu wierna, zdradziła go, decyduje się na złamanie „piątego przykazania”- zabija Pana!
Wobec tego wszystkiego jak wytłumaczyć fenomen strachu? Jak to się dzieje, że ludzie jednak lubią się bać. Popularne stają się sporty ekstremalne – skoki z bungee nie są może tak wzięte jak tenis czy siatkówka, ale na pewno nie należą już do rzadkości. Lektury, w których bohaterów na każdym kroku spotyka mrożącą krew w żyłach sytuacja, nie są nam obce. Przemysł filmowy również miewa się dobrze, a przy tym nie narzeka się na niską oglądalność horrorów. Kto nie zna, bowiem „Frankenstein”, „Krzyku” czy „Milczenia Owiec”?. I w tej sytuacji nasuwa się pytanie:, Jaki jest złoty środek na dobry horror?

Alfred Hitchcock – on musiał znać na nie odpowiedz. Niezwykły człowiek, uważany za najwybitniejszego reżysera minionego stulecia w historii kina. To on, nikt inny, stworzył takie filmowe arcydzieła, jak: „Psychoza” „Zawrót głowy”, „Ptaki”, a także „Okno na podwórze”. Był pionierem thrillera, mistrzem grozy, w końcu perfekcjonistą w każdym calu. Jego dzieła są ponadczasowe, aktualne nawet dziś, gdy kinematografia osiągnęła swoje apogeum. Na filmach Hitchcocka wychowują się kolejne pokolenia.
Obecnie horror wzbogacany jest po prostu masą efektów specjalnych. Ale to przecież nie wystarcza, bo jak radzono sobie dawniej, kiedy techniki komputerowe nie były znane, a na pewno nie tak powszechnie jak w dniu dzisiejszym. Kostiumy? Kukły? Tak, ale przede wszystkim umiejętność stworzenia odpowiedniego nastroju. Trzeba wprowadzić napięcie i skutecznie utrzymać je przez cały film. To właśnie nasza wyobraźnia rodzi ciekawość, która trzyma nas, widzów w jednym miejscu przez 90 min, sprawiając, byśmy chcieli się bać .
Duże kino, zagaszone światła, dźwięk stereo, pobudzona wyobraźnia, może właśnie w tym miejscu sprawdzają się słowa: ”strach narasta w ciemnościach, a wyobraźnia to wróg człowieka, źródło wszelkiego lęku”.

Related Articles