List Robinsona Crusoe

29 marca 1670 roku

Drogi Czytelniku,

Ja, Robinson Crusoe, po katastrofie mojego okrętu na Morzu Karaibskim znalazłem się na tej zapomnianej przez Boga wyspie. Wydaje mi się, że jest to jedna z wysp na pograniczu Oceanu Atlantyckiego, najprawdopodobniej Tabago.

Cała załoga okrętu zginęła, było to 12 marca roku pańskiego 1669. Najwyraźniej ja miałem szczęście, gdyż morze wyrzuciło mnie na brzeg. Pierwsze dni w mojej samotni były trudne. Nie wiedziałem, co ze mną będzie. Byłem głodny, spragniony i przerażony. Na szczęście los najwyraźniej mi sprzyjał, gdyż wyspa obfitowała w różne owoce, a wielkie drapieżniki nie pokazywały się. Zacząłem rozglądać się w terenie, szybko znalazłem jaskinię, która mogła posłużyć za dom. Gdy miałem już dach nad głową, postanowiłem zrobić zapasy żywności. I znowu los uśmiechnął się do mnie. Nieopodal było źródło ze słodką wodą, a zaraz przy nim rosło dzikie zboże.

Jednak nawet, gdy już miałem gdzie spać, co jeść i pić, byłem w bardzo złej sytuacji. Każdego dnia obawiałem się, że znajdą mnie kanibale bądź napadnie mnie jakieś dzikie zwierzę. Jednak szczęście mnie nie opuszczało. Morze wyrzuciło na brzeg resztki okrętu. Znalazłem narzędzia, broń, proch i różnego rodzaju beczki i skrzynki. Rozpocząłem budowę twierdzy, zacząłem hodować zwierzęta i rośliny. Moja sytuacja zaczęła się poprawiać.

Cały czas na wyspie wypełniała praca. Nie miałem nikogo do pomocy, byłem zdany sam na siebie. Musiałem się wszystkiego nauczyć, wszystko wymyślić jeszcze raz. Jedynymi moim kompanami byli pies i papuga. Bardzo brakowało mi drugiego człowieka. Kogoś, z kim mógłbym porozmawiać.

Jestem na „wygnaniu„ już cały rok. Powoli tracę nadzieję, że będzie tędy przepływał jakikolwiek statek. Wydaje mi się, że już resztę mego życia spędzę na tej wyspie. Właśnie, dlatego postanowiłem napisać ów list i wrzucić go w butelce do morza. Jest tyle rzeczy, które chciałem powiedzieć bliskim, lecz, niestety, nie zdążyłem. Z całego serca chciałbym przeprosić moich rodziców, którzy przestrzegali mnie przed wyprawami morskim. Morze pochłonęło już moich braci i najwyraźniej przyszła kolej na mnie. Gdybym Was posłuchał, nie cierpiałbym tu w samotności. Rodzice zawsze chcą dla swych dzieci jak najlepiej, niestety, ich potomkowie nie zawsze zdają sobie z tego sprawę. Uświadomiłem to sobie dopiero teraz, czy przypadkiem nie za późno? Nie tracę jednak nadziei, że ujrzę odcisk stopy na dziewiczym piasku wyspy...

Robinson Crusoe

Related Articles