Opowiadanie-elementy fantastyki

Listy Odsłon: 791
W oka mgnieniu zrobiło się ciemno, chłód przeszywał kwiaty na wskroś, aż te zwijając się i otulając płatkami kołysały delikatnie na wietrze. Księżyc schował się już za ciężkimi chmurami, a w powietrzu czuć było nadchodzącą ciszę, tajemnice,które jeszcze nie zostały odkryte.
Dom Lothgartów mieścił się w zapomnianych i rzadko odwiedzanych okolicach Hasting Glen. Gdy Vicky Lothgart wraz z mężem Sethem wprowadzili się do tego domu, osiedle to było bardzo osiedlone, lecz od minionego wieku został tu tylko teraźniejszy dom Rosalie i las.
Rosalie była kreatywną, odważną i inna na swój sposób długowłosą blondynką, o dużych błękitnych oczach. Zawsze ciekawiły ją rzeczy, którymi nie powinna się interesować. Jedyną rzeczą, która stanowiła teraz dla niej zagadkę, był jej własny dom, w którym została sama po śmierci rodziców.
Tego wieczoru Rosalie czuła narastający niepokój. Wyszła więc z domu do swojego pięknego, zadbanego ogrodu. Kilka miesięcy po śmierci rodziców kupiła drewnianą altankę; postawiła ją w ogrodzie, obsadzając białymi tulipanami. Tulipany przypominały jej radosną mamę w dniu ślubu z Sethem. Pobrali się oni długo po narodzinach Rosalie, z jakiegoś ważnego powodu, którego nie chcieli wyjawić córce. Rosalie miała wtedy 11 lat; pomagając mamie w przygotowaniach do powitania przyszłego męża, podarowała jej własnoręcznie zerwane białe tulipany.
Weszła do altanki. Usiadła na progu kładąc stopy na świeżej i miękkiej trawie. Zamknęła oczy przywołując obraz rodziców, którzy mówili sobie sakramentalne „tak”. Z głębi lasu sowa wydawała z siebie głuche dźwięki, słychać było lekki szum wiatru i kołysanie drzew. Rosalie otworzyła zamyślone oczy i przed nią pojawiła się ciemna sylwetka. Rose znieruchomiała. Zdała sobie sprawę, że podnosi rękę ku tej tajemniczej postaci i dotyka jej twarzy- twarz ta była aksamitna, chłodna, biła od niej energia, której Rosalie nie była w stanie rozpoznać.
Wszystko to okazało się wymysłem wyobraźni. Tak tłumaczyła to sobie Rose, gdy postać nagle zniknęła, gdy rozpłynęła się w oślepiającym świetle reflektorów nadjeżdżającego na podjazd samochodu.
Był to Jared, jej narzeczony. Zgasił silnik i wysiadł z samochodu kierując się w stronę Rosalie.
-Rose, co się stało? Jesteś taka blada, wystraszona- w głosie Jareda wyczuła troskę i strach.
-Po prostu wystraszyłam się ciemności, zasnęłam gdy było jeszcze jasno.
-Wejdźmy do środka, musi ci być zimno- zaproponował Jared biorąc Rosalie pod rękę.
Wnętrze ciemne, ciche, po zapaleniu światła ciepłe, przytulne i bezpieczne. Taki właśnie był ten dom. Tylko w świetle dnia i żarówek Rosalie nie bała się w nim przebywać.
Czy to właśnie to kryje ten dom głęboko w sobie? Magię? Kim była ta postać? Co chciała mi przekazać?
Pytania, na które Rosalie nie potrafiła odpowiedzieć dręczyły ją aż do dnia ślubu z Jaredem.
Wczesnym przedpołudniem Rose usiadła w altance i zaczęła płakać. Ku jej zdumieniu znów przed nią pojawiła się tajemnicza postać. Była to jej mama.
-Dlaczego płaczesz dziecinko?- zapytała mama
-Bo nie ma Cie tu kiedy tak bardzo tego potrzebuje potrzebuje.
-Ależ jestem, lecz nie wszystko zawsze układa się tak jak byśmy tego chcieli. W tym wielkim dla Ciebie dniu chciałabym ci coś wyznać. Mi nie miał kto powiedzieć, że ten dom kryje w sobie straszna tajemnicę. Tutaj dni staja się godzinami, a godziny minutami. Za życia czasu masz tutaj niewiele, ale po śmierci wszystko ulega zmianie; jesteś uwieziona we własnym krótkim życiu.
Rosalie podniosła dłoń, by móc dotknąć twarz matki, lecz ta rozmyła się w jej rękach niczym mgła.
Wróciła do domu, spacerowała między pokojem, a kuchnią próbując pozbierać myśli. Stanęła przed lustrem. Jej oczom ukazała się stara kobieta do złudzenia przypominająca jej sama siebie. Staruszka przez szkło lustra wyciągnęła do Rosalie dłoń; w niej trzymała zdjęcie. Rose wzięła zdjęcie. Była na niej ona sama zaraz po ślubie. Na odwrocie widniały daty i imiona- jej wymarzone imiona dla swoich dzieci, a obok każdego dwie daty. Daty narodzin i śmierci.
Przestraszona spojrzała w lustro, staruszka w drugiej dłoni trzymała nóż, podając go jej.
Na dworze słychać było samochód Jareda. Wszedł do domu i w jego oczach zabłysły łzy. Rosalie, kobieta, z którą miał owego dnia wziąć ślub leżała teraz na podłodze z podciętymi żyłami.
Zostawiła list
„Wybacz mi, tak będzie lepiej. Zburz ten dom, to nie jest miejsce, w którym powinien ktokolwiek mieszkać. Żegnaj.
Zawsze kochająca Rosalie"

Related Articles