Solidarność wspólnoty wiejskiej - zalety i wady tego zjawiska. (Zagadnienie omów na podstawie ,,Chłopów" Władysława Reymonta).

Młoda Polska Odsłon: 721
Na przełomie XIX i XX wieku możemy zaobserwować w literaturze wzrost zainteresowania problematyką wiejską. Młoda Polska zwróciła swoje zainteresowanie w kierunku ludu, na gruncie przeświadczenia odwołującego się do tradycji romantycznej, iż tylko wśród niego zachowały się pod-stawowe narodowe wartości kulturowe. Tendencje te skłaniały poetów do doszukiwania się na wsi, w chłopstwie, wartości mogących być oparciem w obliczu zagrożeń cywilizacyjnych.

Najlepszym tego typu przykładem jest powieść Władysława Reymonta ,,Chłopi', gdzie przed-stawione są losy mieszkańców małej wsi Lipce, która najprawdopodobniej znajdowała się na południu dawnego Księstwa Łowickiego. Są one jednakże, miejscem o charakterze uniwersalnym. Akcja po-wieści mogłaby równie dobrze toczyć się w każdej innej wsi, bowiem pewne rodzaje zachowań i oby-czajów były w owych czasach ogólnie powszechne.

Bohaterem powieści jest zbiorowość - jej życie, praca, świadomość społeczna i narodowa oraz normy postępowania. Reymont ukazał ją na kilku planach - ogólnym i szczegółowym (np. dzieje ro-dziny Borynów), realistycznym i symbolicznym. ,,Chłopi' są utworem mocno osadzonym w swojej epoce, ukształtowanym pod wpływem jej głównych nurtów: realizmu, naturalizmu, impresjonizmu. Typowo realistyczny jest to obraz polskiej wsi końca XIX wieku, która jest społecznie rozwarstwiona, zagrożona polityką zaborcy i dworu.

Wspólnota, jak sama nazwa wskazuje, to grupa ludzi, powiązana przez posiadanie wspólnych cech, wspólnej kultury, interesów, własności, czy majątku. Takowa zależność, choć nieformalnie, istniała także w Lipcach. Kiedy na Wielkanoc Hanka postanowiła zabić świniaka, wydarzenie to traktowane było tam jako swoiste święto. Nie trzeba było długo czekać, nim zeszli się sąsiedzi, by pooglądać, pochwalić, napić się wódki i odebrać swoją część. Istniał bowiem wówczas stary obyczaj, który nakazywał gospodarzowi podzielić się mięsem ze świniaka także z sąsiadami. Byli oni przecież członkami wspólnoty, rozumianej jako swego rodzaju rodzinę, połączoną tymi samymi obyczajami, zasadami moralnymi, tą samą pracą i obowiązkami.

Społeczność Lipiec jest zdecydowanie zhierarchizowana, czego wyznacznikiem jest liczba po-siadanych morgów ziemi, tudzież piastowane stanowisko. I tak na szczycie owej hierarchii stoi ksiądz, wójt, kowal oraz Maciej Boryna, jako najbogatszy chłop; dalej chłopi średniozamożni, ubodzy i na samym dole tej piramidy biedota.

Pomimo aż tak dużego zróżnicowania wsi, chłopska społeczność jest solidarna w swoim ma-łym, zamkniętym świecie. Niewielki wpływ mają na nią co prawda wieści ze świata (jedyne wiado-mości chłopi uzyskać mogą od chłopaka, co poszedł do wojska, od Agaty i Rocha, którzy żebrzą i wędrują po świecie), jednakże, ta chłopska zbiorowość zachowuje spójność wobec obcych, którzy w jakiś sposób jej zagrażają. Mieszkańcy Lipiec jednoczą się w walce o las, w dążeniu do usunięcia niemieckich kolonizatorów, walczą także wspólnie przeciwko budowie rosyjskiej szkoły w swojej wsi.

Osobą, która nierozerwalnie związana jest z gromadą, jest Maciej Boryna. Najbogatszy chłop w Lipcach, cieszący się szacunkiem i poważaniem, ale niestety do czasu. Od momentu, kiedy zaczął ubiegać się o rękę Jagny, po wsi krążyć zaczęły przeróżne pogłoski. Ludzie zaczęli plotkować na te-mat uległości Jagny wobec wszystkich mężczyzn, o jej nigdy niezaspokojonym popędzie i nieopano-wanych żądzach. W oczach ludzi Boryna stracił przez to małżeństwo dużo, aczkolwiek miano na-dzieję, iż jako szanowany i rozsądny mężczyzna, po ślubie weźmie sprawy w swoje ręce i uczyni z Jagny równie respektowaną osobę.

Poczucie gromadzkiej solidarności Macieja było ogromne, aczkolwiek w imię swoich intere-sów gotów był sprzymierzyć się z dworem przeciwko wspólnocie. Nawet, gdy Roch próbował nakło-nić go do wstawiennictwa za chłopami u dziedzica, Boryna pozostawał nieugięty i wierny raz posta-wionemu słowu: ,,Mam co innego w głowie. To i płakał nie będę, że tam który Wojtek albo Bartek nie ma co do gemby włożyć księdzowa to sprawa, nie moja! (...) Już takie urządzenie boskie jest, to widzi mi się i ostatnie, że jeden ma, a drugi wiater po polu łapie". Jednakże, jak już wspomniałam, to ogromnie silna więź wspólnoty z mieszkańcami Lipiec, skłania, a wręcz zmusza Borynę do objęcia stanowiska przywódcy w wystąpieniu przeciwko dworowi w imię obrony lasu. Czyni to mimo świa-domości, iż jego własne interesy mogą na tym spisku wiele stracić. Poczucie jedności i solidarności z gromadą jest jednak silniejsze.

Przeciwko tradycyjnej obyczajowości wiejskiej buntuje się Antek, syn Boryny. Uwikłany jest on bowiem w romans z Jagną, spór z ojcem i małżeństwo z Hanką, której nie kocha. Powodem buntu jest tylko i wyłącznie sytuacja, w jakiej się znalazł. Z jednej strony bezpamiętnie zauroczony jest Ja-gną - wciąż o niej myśli, wszelkimi sposobami próbuje się z nią spotkać, ona jednak nie ma do tego prawa, ponieważ poślubiła już starego Borynę, co dodatkowo wzmaga napięcie pomiędzy ojcem i synem, którzy toczą spory o podział majątku. Do tego, z drugiej strony, Antek odwraca się od swej żony Hanki. Zostawia ją samą, niezaradną i bez grosza przy duszy.

Niespodziewaną okolicznością jest śmierć Boryny, który zostaje ciężko raniony przez boro-wego. Ostatkiem sił wstaje z łóżka, aby jeszcze przed śmiercią pożegnać się z ukochaną ziemią. W ostatnich chwilach życia czyni jeszcze symboliczny gest siewcy i oddaje ducha w zgodzie z naturą, która go wychowała i określała rytm jego całego życia.

Po śmierci ojca Antek dziedziczy cały jego majątek. To on staje się teraz najbogatszym chło-pem we wsi, a w związku z tym musi dbać o swoją reputację w gromadzie. Pomimo miłości do Jagusi, nie występuje w jej obronie, gdy chłopi postanawiają wypędzić ją ze wsi, ma bowiem świadomość, iż sprowadziłoby to na niego gniew ludzi. ,,W gromadzie żyję, to i z gromadą trzymam! Chceta ją wypę-dzić, wypędźta; a chceta se ją posadzić na ołtarzu, posadźta! Zarówno mi jedno" - to słowa, którymi przemawia przez Antka mądrość wieków, ziemi i pokoleń.

Ogromnym autorytetem we wspólnocie cieszy się także ksiądz, który jest przede wszystkim gospodarzem, a nie osobą uduchowioną. Prestiż i pozycja w gromadzie była jedynie rezultatem pia-stowanego stanowiska. Skutkiem owego posłuchu pośród lipieckiej społeczności był fakt, iż czego-kolwiek by on nie powiedział, czegokolwiek by nie propagował, uważano to zawsze za właściwe i najodpowiedniejsze dla dobra ogółu. Wszystkie decyzje podejmowane przez ogół chłopów, musiały także być przez niego ,,zatwierdzone', jako symbolicznego zwierzchnika Bożego.

Tak było także z samosądem nad Jagną. Osobiście ksiądz zgadzał się ze wspólnotą, ale jako chrześcijanin, a do tego duchowny, nie mógł legalnie zezwolić na takowe wydarzenie. Wyjechał więc ze wsi, wyrażając tym samym zgodę na wyrzucenie Jagny z gromady.

Niestety, fakt iż chłopi są ludźmi bardzo wierzącymi i bogobojnymi, często czyni z nich jedną, wielką masę, którą łatwo można manipulować, jeżeli tylko użyje się odpowiednich argumentów. Sy-tuacja taka miała miejsce podczas wystąpienia organisty przeciwko Jagnie, który w swojej wypowie-dzi odniósł się także do fragmentów Pisma Świętego. Słysząc to, chłopi automatycznie uwierzyli, iż to co on głosi musi być prawdą. Ma to przecież uzasadnienie w Biblii, a do tego organista jest blisko związany z Kościołem, z księdzem, a przez to i z Bogiem, nie może więc być w błędzie i należy go posłuchać. Chłopi z góry przyjmowali, iż wszystko, co głoszone jest przez Kościół, tudzież przez ludzi w jakikolwiek sposób z nim związanych jest najstosowniejsze i najwłaściwsze. Byli niewykształceni, więc nie zastanawiali się nad tym, jakie konsekwencje mogą przynieść ich czyny. Wszystko pozosta-wiali w rękach Boga.

Jak powszechnie wiadomo, życie w małym miasteczku, małej wsi oprócz wielu zalet, ma tak-że swoje wady, do których zaliczyć można między innymi brak prywatności. Tak jest teraz, tak było i kiedyś. Lipieccy chłopi wiedzieli wszystko o wszystkich, co było rzeczą która szczególnie leżała w polu ich zainteresowań. Kiedy Jagna zdradzała Borynę najpierw z Antkiem, później z wójtem i Ja-siem, natychmiast odbiło się to głośnym odzewem Lipczan. Zaczęto plotkować, jawnie wyrażać swoją dezaprobatę i negatywny stosunek zarówno do Jagny i jej kochanków, jak i do Boryny, jako męża, który udaje, iż niczego się nie domyśla.

Moim zdaniem, rzeczywistość powinna była być diametralnie przeciwna. Lipczanie nie po-winni byli wtrącać się w cudze życie. Mieli przecież swoje własne problemy. To właśnie nimi powinni byli się interesować. Ich wścibstwo i natrętność były zdecydowanie przesadne. Każde wydarzenie musiało zawsze spotkać się z bezwzględnym komentarzem członków gromady.

Bardzo dziwi i frapuje mnie fakt, iż wspólnota miała aż taką siłę, aby niemal jednogłośnie wy-rzucić Jagnę z wiejskiej gromady. Co prawda była ona inna, jakże odmienna w swoich przekonaniach i wartościach, ale była przecież tylko, może jednak aż, człowiekiem. Tymczasem ludzie potraktowali ją jak chwast, który należy wyplewić póki jeszcze się da. Do tego upatrywali jeszcze prawnego usank-cjonowania swojego czynu - uważali, iż istnieje odwieczne prawo, mówiące, iż wspólnota może jed-nogłośnie dokonać samosądu w imię obrony przed złem.

Do tych wszystkich negatywnych cech lipieckiej gromady, możemy zaliczyć jeszcze fakt, iż ludzie starzy postrzegani byli jako darmozjady, które na nic nie mogą się przydać. Tak było z Jagu-stynką, która została wydziedziczona przez własne dzieci, a przez to zmuszona chodzić do obcych ,,na wyrobek.' Tego ciężkiego żywota doświadczyła także Agata, która latem i wiosną mogła mieszkać u Kłębów, bowiem przydawała się do pomocy w gospodarstwie. Tymczasem zimę i jesień spędzała żebrząc pod kościołem, ponieważ w gospodarstwie nie było dla niej żadnej pracy.

Jedyną pozytywną cechą owej wspólnoty, jaką udaje mi się dostrzec, jest solidarność we wszystkich trudnych sytuacjach oraz wzajemne wsparcie. Przykładem może tu być pomoc w budowie domu, zakupie ziemi, a później wyposażeniu gospodarstwa Szymka i Nastki, którzy będąc dopiero co po ślubie, sami nie mieliby większych szans na godne życie, tudzież na przetrwanie.

Bardzo znamienny dla chłopskiej wspólnoty jest również fakt, iż podczas gdy wszyscy lipiec-cy gospodarze znajdują się w więzieniu, troskę okazują chłopi z okolicznych wsi. Przyjeżdżają oni bowiem do Lipiec, by pomóc kobietom w pracach polowych. I tak też po kilku dniach pobliskie pola roją się wręcz od robotników, a nadzór nad nimi sprawuje ksiądz. Jest to kolejny dowód na solidar-ność wspólnoty wiejskiej. Tym razem nie tylko na płaszczyźnie jednej wioski, lecz na większym wiej-skim obszarze . Jest to dowodem tego, iż chłopi - grupa społeczna, mająca w kraju bardzo ważne zna-czenie - jeżeli tylko chcą potrafią się zjednoczyć i wspólnie działać.

O współuczestnictwie w życiu gromady w głównej mierze decyduje styl życia chłopów, który organizowany jest przez rok obyczajowo-obrzędowo-liturgiczny. Składają się na niego święta religij-ne, zwyczaje ludowe, obyczaje związane z życiem towarzyskim i praca na roli. Styl ten stworzył z mieszkańców Lipiec jednolitą, zwartą i współzależną całość. Nawet po najdramatyczniejszych wyda-rzeniach, życie wraca w końcu do normy, uspokaja się. Znikają wszelkie napięcia, ale tylko powierz-chownie. W umysłach ludzi wciąż żywe pozostaje materialne podejście do świata, niechęć do zmian, odmienności, indywidualności. Ludzie nadal pozostają wścibscy. Na szczęście poczucie więzi z gro-madą, jest dla nich koniecznością, bez której nie potrafią żyć, a która hamuje ich arogancję i butę. Ale o tym wie jedynie ten, kto czegoś już w swym życiu doświadczył - ,,Człowiek jeno z biedy da czasem folgę ozorowi, ale w sercu co inszego siedzi, że czy chce, czy nie chce, a z drugimi radować się musi albo smucić. Nie poradzi żyć z osobna, nie...'

Related Articles