Kariera Wokulskiego

Głównym bohaterem „Lalki” B. Prusa jest Stanisław Wokulski. Był on pochodzenia szlacheckiego. Ojciec jego zbankrutował i po utracie majątku procesował się, wyciągając pieniądze na ten cel od syna, którego oddał do restauracji Hopfera. Pod wpływem studentów, którzy przychodzili tam na obiady, młody Wokulski zapisał się do wieczorowej szkoły. Uczył się w nocy. W tym czasie wszyscy szydzili z niego, począwszy od kuchcików, a skończywszy na upijających się inteligentach.
Początkowo zaczęła krzywdzić go tylko własna rodzina, która nie dała mu żadnych podstaw wychowania, ani wykształcenia, a przeciwnie – zepchnęła go na dno społeczne – do jadłodajni Hopfera, gdzie Wokulski spełniał funkcje subiekta. Tu od razu zetknął się z krzywdą społeczną. Gdy chciał się uczyć, goście jadłodajni szydzili z niego, a jeśli nawet studenci zajęli się jego losem, to głównie dla tego, aby zaszczepić mu rewolucjonizm romantyczny. Zamiast przygotowywać go do ścisłych badań naukowych, które go bardzo pociągały w czasie, kiedy studiował w Szkole Głównej – przygotowali go do powstania. Znalazł się na zesłaniu na Syberii i to zrozumiał, że cały polityczny romantyzm nie wytrzymuje najmniejszej krytyki.

Okres pobytu na Syberii był właśnie pierwszym, w którym Wokulski swobodnie odetchnął. Tam dopiero znikło przeładowanie, którego doznał od własnego społeczeństwa, tam też mógł oddać się pracy w zakresie najbardziej mu odpowiednim, to jest zbliżyć się do nauki.
Na Syberii spełniało się jego młodzieńcze marzenie: zostanie uczonym. Wartość twórczości jego umysłu oceniało obce, wrogie otoczenie: były subiekt Hopfera za swe odkrycie otrzymuje podziękowania i gratulacje od petersburskich towarzystw naukowych.
Zdobył uznanie takich uczonych jak: Czerski, Czekanowski i Dybowski. Wrócił do kraju z nagrodą 600 rubli. Był już prawie uczonym, lecz gdy w tym kierunku szukał zajęcia zakrzyczano go i odesłano do handlu.
Społeczeństwo polskie znowu wiec go odtrąca. W Warszawie nie zapomniano o tym, że Wokulski był kiedyś subiektem. Nikt mu tego nie chciał przebaczyć. Otaczała go zawsze głucha niechęć, szyderstwo i gniew. W oczy zajrzała mu nędza, a ponieważ pracy nikt dąć mu nie chciał, zagroziła mu śmierć głodowa. Z głodu i nędzy sprzedał się Minclowej, pojmując ja za żonę.
W tan sposób wrócił do handlu. Zerwał z nauką, zabrał się do pracy w sklepie i za pomocą pomnożenia dochodów chciał zrekompensować poniżający go fakt, że był na utrzymaniu żony. Praca w sklepie, choć ciężka wydawała się mu jednak milsza stokroć, niż obcowanie z żoną, kobietą ograniczoną, niepohamowaną i zazdrosną. Ogarnęło go jakieś otępienie zniknął gdzieś zapał i energia twórcza, rozwijały się wszelkie idee, pragnienia, wyższe dążenie. W piątym roku małżeństwa pani Małgorzata umiera, zapisując Wokulskiemu cały majątek. Z apatycznej wegetacji zbudziła go miłość. Przypadkowe zetkniecie się z Izabela Łęcką w teatrze sprawiło, że ocknął się.
Okres miłości był okresem obniżania się wartości Wokulskiego. Przerodził się w spekulanta, dorobkiewicza. Ta nieszczęśliwa miłość zaważyła na karierze finansowej Wokulskiego.
Widząc, ze do tej arystokratki będzie mógł zbliżyć się dopiero, wtedy, jak jej zaimponuje bogactwem, wytężył wszystkie siły i zdolności, aby zdobyć jak najwięcej pieniędzy.

Motywem zarabiania pieniędzy przez Wokulskiego była wiec miłość do Izabeli. Wyrusza na wojnę bułgarsko-turecką, aby zająć się dostawami dla wojska. Była to gruba gra. Kapitał uzyskany w spadku w wysokości 30 tyś. Rubli pomnożył 10-krotnie. W ciąg paru miesięcy zarobił Wokulski dziesięć razy więcej niż dwa pokolenia Minclów przez pół wieku.
Dla pozyskania arystokracji, a szczególnie ojca Izabeli Łęckiej, staje na czele spółki do handlu z cesarstwem. Celem spółki jest sprowadzenie perkalików do fabrykantów moskiewskich. Moskiewskich 1878 r., kiedy cala Łódź pracuje na rynki wschodnie, Wokulski płacił udziałowcom 18% dywidendy. Decyduje się na kupno domu Łęckiego za 90 tyś. Rubli, a później klaczy wyścigowej. Pojedynek baronem Krzeszowskim. Wspieranie oszustwa Maruszewicza - to dalsze dowody staczania się Wokulskiego.

W tym czasie zdobył już pół miliona. Z kolei stał się wielkim aferzystą w międzynarodowy stylu. Wyjeżdża do Paryża, gdzie stał się agentem handlarzy bronią, wielkiego moskiewskiego kupca, Suzina, który dokonywał tam zakupu galanterii paryskiej i rzekomo kilkunastu kupieckich statków. Suzin miał zarobić 10% a Wokulski także otrzymał wysokie wynagrodzenie. Najzupełniej legalny zysk z tej operacji był ogromny.
Prus przekazał, jak z małego sklepiku kolonialnego wyrasta spółka do handlu z cesarstwem, a z galanteryjnego kupca – handlarz bronią. Pokazał jak z kapitału handlowego wyrasta kapitał finansowy, pokazał dwie jego naczelne cechy: anonimowość ponadnarodowy charakter.
Wokulski, doznawszy rozczarowania miłosnego, sprzedaje sklep Szlangbaumowi, który też staje na czele spółki do handlu z cesarstwem. Sam w niewiadomy sposób ginie, prawdopodobnie opuszcza kraj na zawsze, udając się do Paryża, do pracowni Geista, aby poświęcić się bez reszty pracy naukowej.

Related Articles