Hamlet a sprawa europejska

Sądzę, że nie ma wśród ludzi, którzy uważają się za oczytanych, takiej osoby, która nie poznałaby w swoim życiu losu bohaterów chociażby kilku szekspirowskich dramatów. Na pewno w tym gronie nie znajdzie się nikt taki, kto nie zaznajomił się z bodaj najsławniejszym dziełem tego znakomitego dramaturga, czyli pięcioaktową sztuką zatytułowaną po prostu Hamlet. Po prostu, ale jednak te sześć liter znaczy dla oczytanego człowieka o wiele więcej niż dziesiątki mniej lub bardziej udanych prób zdefiniowania hamletyzmu. Bez tych sześciu liter być może inaczej potoczyłyby się losy Europy, a co za tym idzie i losy całego świata. Być może - wszystko to pozostaje jedynie w sferze domysłów i presumpcji. Jedno jest natomiast pewne: Hamlet to wzór dla przyszłych bohaterów romantycznych, tak jak i jego twórca stał się niedoścignionym wzorem dla przyszłych romantycznych twórców. O ileż biedniejszy byłby romantyzm bez Hamleta? Bez sensu nawet byłoby zastanawiać się nad odpowiedzią na to pytanie. Trudno bowiem przeliczyć to na jakąś miarę, czy wartość. Nie ulega jednak dyskusji, że byłby biedniejszy.
Fabuła dramatu jest dość skomplikowana, wobec czego pozwolę sobie ją w tym akapicie przypomnieć dla lepszego zrozumienia całości mojego wywodu.

Głównego bohatera poznajemy w niezwykle trudnym dla niego momencie - niedawno zmarł mu ojciec, natomiast matka w niespełna dwa miesiące po tym wydarzeniu wychodzi ponownie za mąż, i to za stryja Hamleta, czyli za brata byłego króla Danii. Jak się okazuje w wyniku dalszych działań księcia, a także sił nadprzyrodzonych (takich jak duchy) - jego ojciec został podstępnie zamordowany podczas snu, padł ofiarą bratobójstwa, a palce w tej zbrodni maczała także Gertruda - matka Hamleta. Hamlet zdobywa niemal całkowitą pewność o popełnionej zbrodni stosując pewien fortel. Zatrudnia mianowicie trupę teatralną i nakazuje aktorom wystawić sztukę, podczas której zostanie otruty król. Otruty w ten sam sposób, w jaki zgładzono prawowitego władcę Danii - Hamleta, ojca Hamleta. Książę obserwując zachowanie stryja ma zamiar wywnioskować czy jest on winny czy nie. Król wychodzi z sali, w której rozgrywa się dramat, wobec czego Hamlet zostaje pozbawiony (prawie do
końca) swoich wątpliwości. Matka Hamleta wraz ze stryjem postanawiają wysłać Hamleta do Anglii, gdzie według planów Klaudiusza niewygodny książę zostanie najzwyczajniej usunięty z tego świata (jakie to proste dla stryja - zabić i po kłopocie). Tutaj jednak niesforny Hamlet plącze misternie tkaną nić intrygi - wyprawia do Anglii Gildensterna i Rozenkrantza, a sam wraca do Danii. Tu dowiaduje się o obłędzie i śmierci Ofelii, przypadkiem też trafia na jej pogrzeb.

Kiedy zaś brat Ofelii - Laertes żąda zemsty - Hamlet staje do honorowego pojedynku. Podczas walki wychodzi na jaw podstęp Klaudiusza – mianowicie ostrza obu szpad zostały zatrute, Hamlet i Laertes giną wybaczając sobie nawzajem, Gertruda popełnia samobójstwo wypijając puchar zatrutego wina, Klaudiusza zaś dosięga zemsta Hamleta. Wobec śmierci całej rodziny królewskiej - władanie nad Danią objąć ma Fortynbras. Tak przedstawia się akcja, być może i trudna do ogarnięcia dla tych, którzy nie zapoznali się z dramatem wcześniej, ale jak już zdążyłem napisać we wstępie...

Bardzo łatwo zauważyć, że wszystko to, co dotyczy Hamleta pojawia się nam przed oczami, gdy czytamy dzieła twórców takich jak Mickiewicz, Goethe czy Byron. Nie brakuje w Hamlecie niczego, co było tak modne i lubiane w romantyzmie. To znaczy przede wszystkim jest zdrada i morderstwo (szkoda chyba marnować miejsca na wymienianie utworów zawierających te motywy, ale choćby najbardziej znane: Lilije, Świtezianka Mickiewicza, Giaur Byrona). Obracamy się w kręgach władzy - kręgach niedostępnych i tajemniczych dla ludu, środowiskach, o których szary człowiek mógł wiedzieć tylko z tego, co przeczytał, usłyszał, bądź też zobaczył w teatrze (Konrad Wallenrod, Kordian). Jest i niespełniona miłość (Romantyczność, Giaur), intryga, tajemnica. Pojawiają się w obrębie utworu siły nadprzyrodzone, irracjonalne, niewytłumaczalne przez naukę, którą symbolizuje szkiełko i oko (Dziady, oraz wymieniane już Romantyczność, Kordian). I na koniec chciałbym wymienić to, co najbardziej „rzuca się w oczy” w Hamlecie, czyli wręcz chorobliwe niezdecydowanie bohatera, które na stałe zadomowiło się w przeróżnych opracowaniach tegoż dramatu, a także stało się przedmiotem wielu zażartych sporów między ludźmi zajmującymi się zawodowo teatrem i literaturą. Mamy przecież także swojego bohatera niezdecydowanego, którym jest Kordian - całą drogę do sypialni waha się i zastanawia.

Problem Hamleta jest jednak o wiele bardziej skomplikowany, niż te, które proponują nam romantyczni twórcy. Po pierwsze Szekspir funduje nam całkiem poważne studium władzy i psychologiczne studium człowieka-humanisty związanego z aparatem władzy. I to właśnie jest novum, bowiem mało kto, czy to wcześniej czy to później rozważał problemy władcy jako człowieka tak samo ludzkiego (muszę się niestety posłużyć tautologią) jak wszyscy inni. Może Witkacy, być może ktoś jeszcze, ale jednak zdecydowana większość pisarzy o władzy wypowiada się raczej jako o jakiejś bezdusznej maszynerii niż o człowieku. A trzeba zauważyć (tak jak Szekspir w Hamlecie, czy Makbecie), że przecież władca jest człowiekiem, i to człowiekiem o tyle niezwykłym, że często mając niemal wszystko na skinięcie ręki musi znosić cierpienia samotności. Ale oto i Hamlet jest zupełnie sam, nie może na nikogo liczyć, nie może ufać nawet swojej własnej rodzinie. Jak się okazuje - rodzinie nie powinien ufać w szczególności (gdyby nie fakt, że za Szekspira nie znano jeszcze błony fotograficznej można by pomyśleć, że autor potwornie sparafrazował i wynaturzył hasło, według którego z rodziną najlepiej wychodzi się na fotografii). Jedyną rodziną wartą czegokolwiek był zmarły ojciec Hamleta, o czym jesteśmy przekonywani przez osieroconego syna w każdym akcie.

Dlatego właśnie książę jest emocjonalnie związany ze sprawą z którą przyszło mu się borykać (gdyż tak ważna, szanowana i niemal święta w tamtych czasach była przecież więź ojciec-syn). Poza tym Hamlet domyśla się, że wszyscy przeciw niemu knują, w związku z czym musi działać nadzwyczaj ostrożnie i roztropnie, wedle sentencji: Quidquid agis prudenter agas et respice finem (cokolwiek czynisz - czyń ostrożnie i przewiduj koniec). I właśnie nadchodzi fatalny koniec, chociaż chyba nie można powiedzieć, żeby był on trudny do przewidzenia.

Koniec Hamleta nie oznacza jednak wcale, że Hamlet po prostu zniknął, przepadł bez wieści. O nie! On żyje w nas, w Europejczykach. Żyje jako bohater tak europejskiego dzieła. Nikt nie odmówi chyba Hamletowi ponadczasowości. Ten jakby nie liczyć - czterystuletni dramat nadal zadziwia nas swą aktualnością. Wytrzymał przecież konkurencję dzieł romantycznych, będąc dla nich, jak to napisałem już, niedoścignionym wzorem. A przecież trzeba wziąć pod uwagę to, że romantycy o trzysta lat lepiej znali ten świat! Wraz z dziełami romantycznymi kształtował poglądy i dawał nadzieje europejskim narodom w tak trudnym dla wszystkich wieku XIX. Uważam, że dla sprawy polskiej był tak samo ważny jak Chrystus, czy Winkelried. Nie można też zapomnieć o tym, że hamletowskie „być albo nie być” Polacy sparafrazowali na „bić się, czy nie bić”. Niby nic, ale jednak było - ilustrowało te wahania i z trudem podejmowane decyzje - nie tylko decyzje Polaków. Decyzje, które wpłynęły na kształt przyszłej Europy. Ale na tym Hamlet nie zakończył swojej misji. Nadal jest aktualny, o czym możemy przekonać się chociażby zasiadając przed telewizorem i oglądając wiadomości, czy czytając gazetę. Codziennie dowiadujemy się o nowych wojnach, kryzysach, morderstwach (także w kręgu rodzinnym). Na każdym kroku przekonujemy się o tym, że życie nie jest łatwe, że świat jest bezwzględny, że nie można ufać ludziom.
Hamleta można bez większych „przeróbek i naginania materiału” odnieść do dzisiejszego szarego człowieka, zagubionego we wszechogarniającej i nieustępliwej cywilizacji. Człowieka, który nie zawsze rozumie co się wokół niego dzieje, ale intensywnie myśli i stara się to pojąć. Stara się zrozumieć, walczy.
Mam do zaprezentowania malutki i prosty schemat prezentujący mój tok myślenia (widać wyraźnie, że Hamlet jest jakby klamrą spinającą wszystko to, co działo się wtedy i co dzieje się teraz, Hamlet jest Alfą i Omegą):

Hamlet - Dania - Świat Współczesny - Człowiek Współczesny - Hamlet

Czyżby śmierć Hamleta w państwie Duńskim można by w takim razie odnieść do śmierci indywidualności, jednostki na łonie ucywilizowanego, zamerykanizowanego, bezdusznego, bezkształtnego tworu jakim jest dzisiejsze społeczeństwo? Odpowiedź pozostawiam czytelnikowi. Na koniec dodam tylko, że Europa jako kolebka cywilizacji nie może zostać rozdeptana przez swoje dzieci, i postawię wiecznie żywego Hamleta w pierwszym szeregu jej obrońców.

Related Articles