Kibole

Ojciec Damiana jest wiernym kibicem ,,Motora Lublin". Swoją pasją chciał już od małego zarazić syna, lecz nie udało mu się to.
Damian: Miałem zaledwie 5 lat, kiedy ojciec zabrał mnie pierwszy raz na mecz. Zapamiętałem pełne trybuny oraz budki z lodami przy bramie wejściowej..
Mimo tego, że ojciec próbował uchronić syna przed kontaktem z kibolami, Damian gdy skończył 14 lat zaczął wychodzić, na klatkę schodową, bloku w którym mieszkali.
Damian: Tam zawsze było gwarno, niektórzy kumple chodzili w klubowych szalikach założonych tak, że trudno było ich rozpoznać.
Któregoś dnia usłyszał: ,,Jutro przyjeżdża ,,Avia Świdnik", będzie zadyma, zbieramy siły. Damian idziesz z nami." Gdy odmówił, usłyszał: ,,Mięczak".
Efekt tego był taki, że prawie wszyscy się od niego odwrócili. Na prawie dwa lata zamknął się w czterech ścianach. Ale nie wytrzymał izolacji. W II klasie liceum dołączył do kiboli ,,Motoru". To nie było proste.. Iść na stadion czy dworzec kolejowy i skopać paru kolesi, to za mało. Trzeba było posiadać ,,uzbrojenie". Damian kupił sobie kij bejsbolowy, łańcuch taki jak do wiązania krów, oraz nóż.
Jego ,,debiut" wypadł fatalnie. Rozcięta głowa, podbite lewe oko, i zwichnięta prawa noga... Taki był finał spotkania z kibolami ,,Polonii Warszawa"
Matka: Gdy syn wrócił późnym wieczorem do domu i zobaczyłam w jakim jest stanie, chciałam natychmiast jechać na policję. Syn jednak nie chciał o tym słyszeć.
Na szczęście dla Damiana skończyło się to tylko kilkoma opatrunkami. Ale zaczął on też myśleć o odwecie. W tymczasie któregoś dnia odbyło się ,,planowanie". Przy dwóch kratkach browaru, kilkudziesięciu działkach koksu obmyślili plan zemsty. ,,Zabijemy sku...! Byli zgodni, nie liczyło się z którą grupą kiboli mieli się bić. Tym razem jechali do Radomia. Na mecz z ,,Radomiakiem". Damian okłamał rodziców, mówiąc że jedzie na szkolny spływ kajakowy. Ledwo jednak wyszli z autokarów posypały się na nich kamienie. Pierwsze starcie rozpoczęte ! Chwilę potem chłopaka dopadli radomscy policjanci. Skuli i zawieźli na komisariat. Udawał skruszonego. I jakoś mu się upiekło.
Następnym razem dostał wiadomość, o spotkaniu na ,,Podzamczu". Z bloku wyszedł w kominiarce żeby nikt go nie poznał. O 17.00 miał się rozpocząć rewanżowy mecz o puchar Polski. Super okazja do zadymy i mordobicia. Na stadionie oddzielił ich kordon ,,psów". Regularna zadyma zaczęła się na ulicy przed stadionem. Poszły w ruch pały, ćwieki, kastety i łańcuchy. I znowu Damian trafił na komisariat. Ojciec nie wytrzymał, spoliczkował syna, ten mu oddał.
Damian uciekł z domu. Przez dwa tygodnie włóczył się po piwnicach i garażach. Pił co sie dało. Schudł 8 kg. Szkołę olał całkowicie.
12 sierpnia 2003 r obudził się na ławce przed blokiem. Pamięta doskonale bo wylądował w szpitalu, z wycieńczenia. Leżał tam 9 dni. Odtrucie, kroplówki itd. Wtedy do szpitala przyszedł jego ojciec. To były chłodne odwiedziny. Ani ojciec, ani matka nie chcieli wierzyć że może się zmienić. Ale to właśnie to że trafił do szpitala, odmieniło jego życie. Tam poznał Gosię. Przychodziła do swojego brata. Zawsze uśmiechnięta pytała, jak się czuje. Zaczęli się spotykać.
Na początku nie wiedział co znaczy uczucie. Gosia zachęciła go do ukończenia szkoły. Wrócił choć nie do tej samej. Powtórzył oblaną klasę i maturę zrobił w wieczorówce. Ale z bardzo dobrymi wynikami.
Powoli oddalał się od kolegów. Gdy była ,,zbiórka" udawał chorego. Na szczęście zostało w nim trochę silnej woli i nie dał się skusić. Gosia często zabierała go do siebie, by odizolować go od kumpli.
Teraz jest na drugim roku politologii. Nadal interesuje się piłką. Ale dopiero teraz może powiedzieć, że piłka nożna to nie zadymy, tylko fajny zespołowy sport. Czasami chodzi na mecze, lecz nie jest zagorzałym kibicem. A już napewno nie kibolem.
Wciąż prześladują go koszmary nocne. Śni mu się, że jest na zadymie i jakiś koleś wbija mu nóż w serce. Budzi się oblany potem. Patrzy się w sufit i cieszy jak dziecko, bo widzi że jest w domu.
Temat kiboli komentuje komisarz Marcin Szyndler z Komendy Głównej Policji w Warszawie: Kibole często działają pod przykrywką sympatii do danego klubu piłkarskiego. A tak naprawdę chodzi im tylko o to, by wyładować swą agresję, złe emocje które w nich siedzą. Jedyne co możemy zrobić to zabezpieczyć mecz piłkarski. Dopilnować tego, aby nie doszło do zamieszek i w razie czego zapobiec, by kibole nie demolowali sklepów czy samochodów, nie bili się między sobą. Niestety, oni często umawiają się parę godzin, a nawet parę dni, po meczu. A policja nie jest w stanie temu zapobiec.
Możemy także zatrzymywać tych najbardziej agresywnych i kierować sprawy do sądu. W ubiegłym roku policja zabezpieczyła 7485 imprez sportowych. Zatrzymaliśmy 1389 osób w tym 270 nieletnich. Skierowaliśmy 194 wnioski do sądu dla nieletnich.

Related Articles