Love story. Śmierć nie czyni cię smutnym.

?Śmierć nie czyni cię smutnym - czyni cię pustym. To właśnie jest w niej złe. Wszystkie twoje zaklęcia i nadzieje, i śmieszne nawyki znikają pędem w wielkiej, czarnej dziurze i nagle zdajesz sobie sprawę, ze odeszły, bo, równie nieoczekiwanie, niczego już nie ma w środku?? Jonatan Carroll
Pierwsze promienie słońca nieśmiało wpadały przez okno. On spał tak spokojnie w falach białej pościeli. Leżał na plecach, wiec mogłam przyglądać się jego twarzy. Rzęsy, niczym motyle usadowione na najwspanialszym kwiecie jego oczu czuwały dzielnie, gotowe w każdej sekundzie poderwać się do lotu. Oddech powoli rozchylał malinowe usta, tak często szepczące słowa, od których topniał cały lód serca. Jego skóra była koloru mleka, delikatna niczym jedwab. Wyglądał jak dziecko- niewinnie, spokojnie. Kręcone blond włosy delikatnie okalały jego twarz, wyglądał jak anioł. Stałam odwrócona tyłem do okna patrząc jak na jego twarzy pojawia się uśmiech zwiastujący piękny sen. Właśnie takie wspomnienia człowiek chce nosić cale życie w swojej pamięci? W tej chwili zrozumiałam, ze tylko to sie liczy, tak miało zostać na wieki! Smutek mnie ogarniał na myśl o wieczorach spędzonych bez niego! Tak niewiele mamy czasu, nie jesteśmy świadomi tracenia cennych sekund. Dziś moje wspomnienia pogrzebały popioły tak nieważnych prozaicznych czynności.
Ten sielankowy obraz zakłócił mi widok rozpadającej sie ściany naszej sypialni. Po chwili cały świat eksplodował, zmieniał kształty, aż przybrał zupełnie inna postać. Teraz stałam koło drogi pełnej strażaków i sanitariuszy. Każdy coś krzyczał, wszyscy biegali, nikt mnie nie zauważał, byli zajęci. Poszłam dalej. Ujrzałam auto roztrzaskane na drzewie. Jego przednia maska była zawinięta wokół pnia, silnik wgnieciony był do środka. Podeszłam bliżej....
Nagle znowu świat sie rozsypał, przenosząc mnie w kąty naszego mieszkania. Widziałam go. Z ironicznym uśmiechem na twarzy ćwiczył kroki tanga, którego niedawno zaczęliśmy uczyć sie na kursie. Miał na sobie lniana, biała koszule, która podarowałam mu rok temu na urodziny. Nie mogłam z nim zatańczyć, wtulić się w jego ramiona i zapomnieć o rzeczywistości. Sprawiało mi to ogromny ból. Miałam być tutaj co wieczór, przybywać z nim i kochać go! Niestety ciągle byłam na prezentacjach w innych miastach. Dziś też wracałam z delegacji. Nie mogłam się doczekać, bo 6 dni mnie nie było w domu. Ten dzień miał wyglądać zupełnie inaczej.
Tymczasem świat rozprysł się jak potłuczona szyba. Znów stałam na ubłoconym poboczu przy samochodzie. Spojrzałam do środka. Silnik zmiażdżył tułów kierowcy. Zakrwawiona głowa spoczywała na zniszczonej kierownicy. Strażacy próbowali wyciągnąć zmasakrowane ciało na zewnątrz. Przyjrzałam się dokładniej twarzy kierowcy. Zamarłam. Pomimo licznych obrażeń i ogromnej ilości skrzepionej krwi poznałam ta osobę. To byłam ja.
Gdy teraz znowu nieziemskim sposobem przeniosłam się do domu on siedział na kanapie oglądając mecz. Skakał i wiercił się z radości jak małe dziecko, najwyraźniej wygrywała jego ulubiona drużyna. Nagle rozległ się dźwięk telefonu. Ja już wiedziałam. Widziałam rozpacz w jego oczach, widziałam, jak świat zaczął ciemnieć. Telefon spadał w dół tak powoli, jak na zwolnionym filmie. Schował twarz w dłoniach. Ja mogłam tylko patrzeć....
Świat jeszcze raz zadrżał, ale nie wróciłam na pobocze drogi. Pojawił się ktoś za mną, a jego głos zabrzmiał jak gdyby wydobywa się z wnętrza mojej głowy.
- Chodź, już czas na nas.
- Wiem .- odparłam.- A co będzie z nim? Czy da sobie rade?
Nie usłyszałam odpowiedzi. Widziałam jak łzy wypływają mu spomiędzy palców, uczulam zimny pot na jego plecach, ale już nie mogła nic wskórać. Potem nastała ciemność.
Wiem jedno: gdziekolwiek pójdę, cokolwiek się stanie, jego obraz, zapach, wspomnienia pozostaną ze mną na zawsze.
W beznadziejnej walce ze śmiercią ważne jest tylko kilka tych chwil, które zapamiętamy na wieczność. Dzięki nim przekroczymy most z nadzieja, ze po tamtej stronie jest coś więcej.

wyk. Ola Sz.

Related Articles