Kondycja Literacka Pilcha

Pilch.... Pilch to, Pilch tamto, w sumie wszędzie i (co gorsza) wszystko można o nim usłyszeć. To trochę, jaka z kawałem o Leninie (tak naprawdę to nikt do końca nie jest pewien, o kim ten kawał jest, najpierw dotyczył Lenina potem Stalina, następnie Gierka, Wałęsy, Millera i Busha) nie mniej brzmi on następująco „. .. Z pamiętnika komunisty –Dzień Pierwszy- Włączam telewizor Lenin... -Dzień drugi- Włączam radio –Lenin... –Dzień Trzeci- Otwieram Gazetę –Lenin... -Dzień czwarty- Otwieram okno –Lenin... –Dzień Czwarty- Boję się otworzyć konserwę...” Jak wspominałem wyżej imię głównego bohatera jest wymienne. No tak, chyba każdy się za mną zgodzi, że dużo się mówi o Pilchu, może nie na przerwach w szkole, ale już panowie spod budki z piwem, o ile znajdzie się wśród nich ktoś, kto umie czytać, albo jeszcze nie oślepł, jak najbardziej, w końcu „Pod Mocnym aniołem” było po części o nich, ktoś ich w końcu docenił, oddał im hołd. I tylko, co jakiś czas można usłyszeć wśród nich mało wdzięczne pytanie: ile jeszcze muszą wypić żeby tak pisać. Myślę, że o Pilchu jest tak głośno, ponieważ „jedzie” jeszcze na sukcesie Nike. Teraz każdy wydawca, dziennikarz, krytyk woli dmuchać na zimno i od razu „docenić” Jego nową książkę. Ot na przykład, „Trójka” radiowa, jeszcze zanim okazało się czy „miasto utrapienia” będzie się podobać Polakom, tj. słuchaczom, wykupiła, prawa do nadawania książki w odcinkach. No tak, ale ile to ma wspólnego z jego kondycją literacką? W sumie nie wiele. Pilch zawsze (a przynajmniej odkąd pamiętam) pisał i będzie pisać. Jeśli nie w Krakowie to w Warszawie. Jeśli nie do gazety to książki. Jeśli nie jako kulturalny i grzeczny człowiek, to jako pijak i awanturnik. Jego dzieła są bardzo uniwersalne nadają się na książki, słuchowiska, a nawet jako felietony do gazet, nie zmienia się ich treść a tylko forma wydania, i nie chodzi mi ot to, że wszystkie jego ‘dzieła’ są identyczne. A wynika to z prostego faktu, Pilch pisze językiem trudnym, w jego tekstach dominuje słowotwórstwo, czasem pisze bełkotliwie i na wpół zrozumiale, większość inteligentnych ludzi po przeczytaniu którejś jego książki, będzie czuło0 niesmak, a może nawet nic nie będzie czuło? Ale zawsze znajdą się tacy „nowobogaccy” w literaturze, którzy będą chcieli zabłysnąć, sypiąc cytatami z Jego książek, kupując je dla siebie i znajomych, dumni z siebie, że czytują tak górnolotną literaturę. A takich ludzi jest bardzo dużo. Udało mi się przeczytać jego dwie książki „Pod mocnym aniołem” i „Miasto utrapienia”. Czytając tą pierwsza niezmiernie się ubawiłem, naprawdę, ubawiło mnie słownictwo, budowanie nowych wyrazów, oraz nadawania starym wyrazom nowego znaczenia. Bez dwóch zdań największym hitem tej książki było stwierdzenie „...Budziłem się ze straszliwym uczuciem dyslokacji”. I tak, jak rozbudowane słowotwórstwo wyróżnia Mrocznego Anioła, spośród wielu książek dostępnych dzisiaj na rynku, tak Miasto nie zaskakuje kompletnie niczym. Typowa powieść XX wieku.

Related Articles