Stabat Mater Karola Szymanowskiego

Czy utwór jest w stanie pokazać osobowość jego twórcy? Sądzę, że nie jest to niemożliwe, a w niektórych wypadkach wręcz oczywiste! Postaram się teraz przybliżyć nieco postać jednego z najwybitniejszych kompozytorów polskich ? Karola Szymanowskiego ? w oparciu o najpiękniejszy chyba jego utwór: Stabat Mater op. 53 na sopran, alt, baryton, chór i orkiestrę.
Geneza powstania tego dzieła jest dość złożona. W roku 1924 Karol Szymanowski miał już za sobą okres fascynacji muzyką Zachodu i Orientem, priorytetem była teraz ?góralszczyzna?. Tym bardziej, że od 2 lat mieszkała już w Zakopanem i pracował akurat nad dwoma dużymi kompozycjami ? 20 mazurkami op. 50 i baletem Harnasie. Tak więc gdy w październiku znana paryska mecenaska sztuki księżna ? Edmund de Polignac ? poprosiła o napisanie utworu wokalno-instrumentalnego w zamian za 8000 franków, rękopis i prawo do prapremiery, Katot odpowiedział dopiero 2 miesiące później. Pewnym czynnikiem opóźniającym była też zapewne niechęć do pisania na zamówienie ? Karol Szymanowski nie chciał być ?prostytutką muzyczną?. Jednak ważnym argumentem ?za? było wysokie wynagrodzenie. Kompozytor właściwie przez całe życie miał kłopoty finansowe. Po utracie Tymoszówki ? rodzinnego majątku Szymanowskich ? pieniądze zarabiane przez kompozytora były często jedynym źródłem dochodu dla 2 domów ? mamy, Feliksa i Nuli na Raszyńskiej w Warszawie oraz często zmieniającego się lokum Katota. Dodatkowo Szymanowski pomagał swoim uczniom finansując kopiowanie partytur, podróże na studia za granicę oraz płacąc wpisowe na konkursach kompozytorskich. Każda dodatkowa suma pieniędzy była więc mile widziana ? kompozytor postanowił napisać zamówiony utwór nazywając go ?chłopskim requiem?. O napisaniu tego typu dzieła przesądziło inne zamówienie ? pod koniec tego samego roku (1924) warszawski przedsiębiorca, kolekcjoner i mecenas sztuki, Bronisław Krystall poprosił o napisanie requiem pamięci jego zmarłej żony ? skrzypaczki Izabeli Krystall. Przesądny Szymanowski pamiętając historię zamówienia requiem i rychłej śmierci Mozarta postanowił stworzyć oratorium-kantatę Stabat Mater. I tak na rozmyślaniach minął rok 1924 i nastąpił tragiczny 25 stycznia 1925. Szymanowski jadąc do mieszkającego we Lwowie przyjaciela (Henryka Toeplitza) odwiózł siostrzenicę Alusię Bartosiewiczównę do przyklasztornej szkoły z internatem właśnie we Lwowie. Godzinę później, już u Toeplitza, odebrał telefon ? Alusia nie żyje! Witając się z koleżankami otoczyła tanecznym kręgiem figurę św. Antoniego. Figura spadła nagle ze zmurszałego cokołu trafiając trzynastolatkę w skroń i zabijając na miejscu. Zrozpaczonego Szymanowskiego czekał jeszcze obowiązek powiadomienia matki dziewczynki ? Stanisławy. Czym to było dla wrażliwego i nieśmiałego kompozytora można się jedynie domyślać. Dość powiedzieć, że z troski o drugiego człowieka przez lata nie odwiedzał ulubionego teatru i jeździł droższą 1. klasą pociągów tylko dlatego, żeby nie przeszkadzać innym swoim gruźliczym kaszlem.
Tak też dwa zamówienia i ?przyczyny osobiste? spowodowały, że w 1925 roku kompozytor zasiadł do pracy nad oratorium-kantatą Stabat Mater (ostatecznie dedykowanej Pamięci Izabeli Krystall).
Sposób komponowania Szymanowskiego, jak i całe jego życie cechuje prostota. Nie potrzebuje specjalnych warunków, jedynie pianino i możliwość ?odcięcia? się od świata. W latach młodzieńczych, jeszcze w Tymoszówce pracował od późnego przedpołudnia do godziny piątej. Zaszywał się wtedy w małym domku zwanym ?kompozytornią?. Jak pisze siostra kompozytora ? Zofia Szymanowska ?Znikał nam z oczu na cały dzień. Przywołany gongiem na obiad, jadł go w zupełnym prawie milczeniu, zapatrzony chłodnymi oczyma gdzieś daleko, ponad głowy siedzących przy stole. Śmiech i rozmowy nie dotyczyły go ? przelatywały mimo jak rój wesołych trzmieli. Gdy godziło w niego zapytanie, na które koniecznie musiał dać odpowiedź, odpowiadał na nie ze zwykłą uprzejmością, lecz powoli i nie zaraz, jak gdyby powracał do tego pytania z daleka, jak gdyby przebijał się doń z trudem przez gąszcz swych własnych myśli, odgradzających go od świata.? W Atmie wystarczał mu skromny pokoik z wynajętym pianinem i stołem sosnowym. W późniejszych latach zawsze woził ze sobą spory zapas papieru nutowego. Nie lubił pracować wieczorem ani w nocy, zwykle komponował późnym przedpołudniem. Tak jak w młodości nie miał specjalnych wymagań przy pracy ? obojętne mu było czy pisze ołówkiem czy piórem, nie potrzebował absolutnej ciszy, lubił za to pisać przy klawiaturze. Rozpoczętą partyturę miał zawsze przy sobie, razem z zapasem nut.
Prostota podczas pracy ma także swoje odbicie w Stabat Mater. Jest to chyba jedyne dzieło, w którym Szymanowski tak szeroko zastosował archaizację. Jako człowiek mądry, inteligentny i nieustannie poszerzający swoje horyzonty podczas pracy nad utworem badał muzykę polskiego renesansu szczególnie spuściznę Wacława z Szamotuł. Część IV (Spraw niech płaczę z Tobą razem) to wspaniały przykład połączenia renesansowych technik kompozytorskich (chór a capella, nota contra notam) ze współczesnym brzmieniem.
Ze wspomnianą prostotą łączy się też wielka wrażliwość na brzmienie. Wrażliwość można z resztą znaleźć także nie tylko w muzyce ale i w sposobie bycia Karola Szymanowskiego. Obchodził go los nie tylko najbliższych, ale też znajomych, służby a nawet wszystkich przygarniętych zwierząt. Zachowało się kilka listów, w których kompozytor radzi się któregoś z przyjaciół jak można by pomóc tej lub innej osobie w sposób dyskretny i bez urażenia jej. Podobnie pisze o śpiewaniu utworów brata Stanisława Szymanowska ? matka Alusi i zarazem pierwsza wykonawczyni Stabat Mater. Dzieła te należy wykonywać z wielkim wzruszeniem. W pieśniach (można dodać: bardzo trudnych pieśniach) najpierw trzeba dobrze zrozumieć tekst i dopiero potem próbować śpiewać, a wszystko to czynić z wielką wrażliwością. Stanisława pisze także, że największym komplementem jakim Katot obdarzył dzieło było określenie ?wzruszający?. Podobnie, żaden utwór nie był ?piękny?. Mógł być ?ładny?, ?śliczny?, ?prześliczny?, ale nigdy : ?piękny?. Tym większą wagę ma więc użycie tego słowa w stosunku do ostatniej, VI części Stabat Mater (Chrystus niech mi będzie grodem). ?Najpiękniejsza moja melodia? powiedział Szymanowski mając na myśli wstęp klarnetów i solo sopranu w ostatniej części swojego oratorium-kantaty. Fragment ten rzeczywiście ma w sobie coś ujmującego i nie tylko muzykolodzy się z tym zgadzają.
Jak już wspomniałam na początku, podczas pracy nad Stabat Mater kompozytor był zauroczony muzyką góralską. Pewne jej elementy przeniknęły i do tego dzieła. Te najostrzejsze, ?męskie? części są właśnie oparte na melodyce, harmonii i rytmice kapel podhalańskich. Co ciekawe, Szymanowski nie zastosował tu żadnego cytatu, ale daleko idącą stylizację. Obie te części (cz. II I któż widząc tak cierpiącą oraz cz. V panno słodka racz mozołem) wykorzystują pełny skład orkiestry, chór i baryton solo. Marszowa część II przypomina wręcz któryś z tańców umieszczonych w Harnasiach. Nawiązania góralskie można też interpretować jako chęć pokazania prostego, lecz żywiołowego śpiewu ludowego. Mimo, że Szymanowski nie był nigdy gorliwym katolikiem ani prawosławnym, chciał w Stabat Mater oddać klimat wiejskiego kościółka lub cerkwi (tekst wskazuje jednak na kościół katolicki). Wiadomo, że ulubionym nabożeństwem kompozytora były Gorzkie Żale ? może właśnie tę prostotę chciał oddać w obu góralskich częściach.
Czy Stabat Mater Karola Szymanowskiego jest przełomem w polskiej muzyce religijnej? Sam Szymanowski z pewnością nie powiedziałby tak o swoim utworze ? za dużo było w nim samokrytycyzmu i skromności. Sądzę, że ?przełom? to może zbyt duże słowo, ale z pewnością jest to utwór, który stał się wzorem dla następnych pokoleń kompozytorów. Utwór, który przetarł szlaki dla rozwoju nowoczesności na gruncie muzyki religijnej. Bo trzeba przyznać, że od wieków liczne zakazy (sobór trydencki i tropy/sekwencje; polifonia i Palestrina) hamowały próby łączenia najnowszych osiągnięć kompozytorskich z muzyką religijną. Stabat Mater jest jednym z pierwszych dzieł, które odrzucają nakazy, zakazy i tradycje nie rezygnując z piękna muzyki. Taki też był Szymanowski ? sławił muzykę rdzennie polską w Europie i na świecie nie rezygnując z jej piękna. W Stabat Mater słychać to chyba najwyraźniej.

Related Articles