Manipulacja językowa

Manipulacja językowa w prasie

Pojęcie manipulacji używane jest dziś w różnych kontekstach. Mowa jest o manipulacjach genetycznych, o manipulacji człowiekiem i jego świadomością za pomocą środków farmakologicznych i socjotechnik, o manipulacji psychologicznej w pewnych grupach społecznych (np. sektach, grupach destrukcyjnych), wreszcie o manipulacji przy przekazywaniu informacji czy opinii w mass mediach itd.
W najogólniejszym sensie manipulacja oznacza wywieranie wpływu na człowieka, posługiwanie się nim i sterowanie wbrew jego woli. Samo zaś słowo manipulacja pochodzi od łacińskiego manus pellere, co oznacza trzymać dłoń w czyjejś dłoni, mieć kogoś w ręce.
Zdaniem profesora Jerzego Bralczyka ,,wyrażenie ,,manipulacja językowa” nie może być terminem”, ponieważ ,,jest zbyt obciążone negatywnymi konotacjami. Bywa też zbyt często używane jako zarzut. Od dawna też (...) jest odnoszone do działań dziennikarskich do tego stopnia, że niemal w każdym tekście medialnym możemy doszukiwać się manipulacji”.
Od czasu powstania starożytnej retoryki używane są różnego rodzaju zabiegi w celu językowego manipulowania odbiorcą. Podczas rozpowszechnienia się mediów audiowizualnych repertuar możliwości manipulacji został jeszcze poszerzony o elementy wizualne, graficzne, muzyczne itp. Manipulacja językowa nie straciła jednak swej szczególnej siły przekonywania.
W działaniu perswazyjnym wyróżnia się zasadniczo trzy techniki oddziaływania na odbiorcę. Pierwszą techniką jest apelowanie o zajęcie określonego stanowiska i określone działanie (np. Chodźcie z nami!, Zostań członkiem..., Wszyscy do urn wyborczych!).
Inna technika określana jest jako sugerowanie pożądanych interpretacji i ocen (np. używanie zamiast "ktoś impulsywny" określenia "ktoś ogarnięty szlachetną pasją").
Kolejną formą perswazyjnego oddziaływania jest argumentowanie, czyli racjonalne uzasadnianie słuszności prezentowanych poglądów.
Wymienione rodzaje wypowiedzi perswazyjnych różnią się stopniem jawności intencji nadawcy. Dla celów manipulacji najodpowiedniejsza jest forma sugestii.
W manipulacji językowej są stosowane różnorodne techniki, np.:
 posługiwanie się dodatnio nacechowanym słownictwem w celu zjednania przychylności odbiorcy,
 posługiwanie się przysłowiami, powszechnie znanymi powiedzeniami itp.
 powoływanie się na powszechność sądu (wszyscy wiedzą, że..., powszechnie sądzi się...)
 stosowanie superlatywu i słów naprawdę, prawdziwy, itp.,
 wykorzystywanie przenośni i porównań (metaforyczne określenia osób, pojęć i rzeczy),
 używanie presupozycji, czyli założonych sensów wyrażeń (np. pytanie "Czy ta kompromitująca ministra sprawa była już omawiana?" zakłada, że minister jest skompromitowany),
 stosowanie eufemizmów (zamiast słowa strajk używanie określeń przerwy w pracy, zahamowanie produkcji itp.)
 wykorzystanie składni dla oddziaływania perswazyjnego (pomijanie wyrażeń typu "Uważam, że...", używanie 1 osoby liczby mnogiej, umiejętne stosowanie zdań przyczynowych, skutkowych, warunkowych i celowych).
W celu ukazania manipulacji w tekście prasowym, zacytuję fragmenty artykułu, będącego relacją z sesji naukowej z dnia 12 grudnia 2002, poświęconej promocji i omówieniu książki ,,Wokół Jedwabnego”. Dotyczy on przemówienia wygłoszonego przez prof. Tomasza Strzembosza i, jak będzie można łatwo zauważyć, znacznie odbiega w swej wymowie od sensu oryginalnej wypowiedzi historyka, którą również zamieszczam, dla udowodnienia stawianej przeze mnie tezy.
Wypowiedź profesora Strzembosza z sesji naukowej w dn.12 XII 2002:

,,Omawiana dziś książka nosi tytuł: ,,Wokół Jedwabnego”, a więc i moja wypowiedź będzie dotyczyła pewnych kwestii, częściowo tylko z Jedwabnem związanych. Punktem odbicia będzie dla mnie bardzo ciekawy artykuł wstępny doc. Machcewicza, do którego niektórych tez się odniosę.
Docent Machcewicz słusznie zauważył, że od wydania książki Grossa do listopada 2000 roku była właściwie cisza, a potem nagle, między listopadem 2000 roku a10 lipca 2001 roku trwała burza medialna, która potem nagle wycichła. Jak pisze, bywało po 150 artykułów w ciągu miesiąca. Tak, to była znakomicie przygotowana operacja medialna, w którą zaangażowała się telewizja, radio, redakcje i autorytety. Była to przy tym akcja przeprowadzona w ramach specyficznie określonej ,, poprawności politycznej”.
Wspomnienie osobiste. Przychodzi do mnie miłe dziewczątko z Polskiego Radia. ,,Panie profesorze, coś o Jedwabnem. Błagam”. Odpowiadam, że nie mam nic do dodania do tego, co właśnie napisałem. Składa ręce. ,,Błagam. Byłam u prof. Kleszy i nic mi nie powiedział. A mnie kazano: codziennie coś o Jedwabnem.”
Żadna zbrodnia, z katyńską włącznie, nie miała w Polsce takiej oprawy medialnej, nie była tak – wręcz natrętnie – eksponowana.
Doc. Machcewicz pisze, że dziś w Polsce nie ma cenzury, można pisać, co się chce. Nie całkiem się z nim zgadzam, istnieje potwornie silny nacisk mediów i wytworzonych zasad „poprawności politycznej” – one też zamykają ludziom usta. Pewna Pani Profesor powiedziała mi kiedyś, że nie jest tchórzem, brała udział w Powstaniu Warszawskim, ale nie odważyłaby się narazić na zarzut, że jest antysemitką.
Polska jest krajem, w którym już na początku III Rzeczypospolitej złamano kręgosłup ludzkiemu poczuciu sprawiedliwości. Przez 50 lat trwały zbrodnie – tylko zbrodniarzy nie widać.
Stąd szukanie sprawiedliwości za zbrodnie właśnie w Jedwabnem brzmi wielu ludziom dość dziwnie.
Wyjdźmy na chwilę poza współczesne kanony „poprawności politycznej”, które pozwalają nam potępiać zbrodnię łomżyńskich chłopów i chłopo-mieszczan. I ja ją po trzykroć potępiam. Nic nie usprawiedliwi mordu na niewinnych kobietach i dzieciach.
Ale stańmy w prawdzie. Wyjdźmy poza to co jest „poprawne”.
W okresie XII 1942 – I 1943 w Kraśnickiem oddziały GL dowodzone przez „Grzegorza” Korczyńskiego i „Przepiórkę” Gronczewskiego wymordowały we wsiach: Ludmiłówka i Grabówka oraz w lesie gościeradowskim ponad 100 Żydów. Wyciągano ich z chat wiejskich, w których się ukrywali i rozstrzeliwano na podwórkach. Ohyda! Polowano na każdego Żyda – bez współudziału Niemców.
Jak myślicie Państwo: Czy Adam Michnik wyśle panią Bikont po reportaż do Ludmiłówki i Grabówki? Czy pani Arnold pojedzie tam nakręcić film „Świadkowie”? Jak myślicie?
Powie ktoś: mówił pan o czymś, o czym już dawno wiedzieliśmy. O Jedwabnem także wiedziano.
A Korczyński po wojnie był polskim generałem i ambasadorem – reprezentował Polskę. A Gronczewski był pułkownikiem WP.
Doc. Machcewicz słusznie dotknął sprawy polskiej policji pomocniczej w miasteczkach łomżyńskich i pytał, czy był to margines społeczny, czy też nie? Tymi rozważaniami przypomniał mi rolę Żydowskiej Służby Pomocniczej, złożonej z elity getta warszawskiego, o której Ringelblum pisał jako o dzikich zwierzętach. Trzeba więc szerzej spojrzeć na rolę różnych służb pomocniczych.
Ksiądz Czajkowski, wygłaszając na Uniwersytecie Warszawskim w imieniu komisji chrześcijan i Żydów laudację na cześć pani Birnbaum, zaczął ją w ten sposób: „ponieważ nie urodziłaś się w Jedwabnem i zabrakło cyklonu w Oświęcimiu – więc żyjesz”. Nie dodał tylko, że żyje także dlatego, że jej matka na Umschlagplatz dała złoto żydowskim policjantom, którzy władni byli wysłać ją do gazu i byli władni ją ocalić.
Czy żydowska policja mniej była winna śmierci setek tysięcy polskich Żydów, dlatego, że była żydowska. A była to elita getta. Pułkownik Szeryński, komendant Żydowskiej Służby Pomocniczej w Warszawie, żartował, że jest dziekanem rady adwokackiej, a nie dowódcą oddziału, tak wielu tam było adwokatów.
A „Lolek” Skosowski, autor afery „Hotelu Polskiego” przy ul. Długiej, zastrzelony w listopadzie 1943 roku przez Janusza Cywińskiego „Puchałę” z Kedywu AK, tak że był winny śmierci około 200 ludzi.
Stańmy w prawdzie, piszmy o wszystkim, jeśli ważna jest prawda i tylko prawda.
Bardzo nie lubię strzelania do jednej bramki – i to ze słabym bramkarzem.
Nie jest też prawdą, że przez 50 lat pisaliśmy o Polsce bohaterskiej. Doc. Machcewicz jest za młody i nie pamięta wielkiej kampanii medialnej przeciw „bohaterszczyźnie”. To też była duża i „słuszna” operacja.
Proszę Państwa. „Wokół Jedwabnego” to ważna książka. Brak w niej jednak ekspertyzy prokuratora Ignatiewa. Na nią czekamy.
Mam nadzieję, że IPN nie podda się presji mediów i zasadom „poprawności politycznej” i obdarzy nas równie wielkimi dziełami o innych zbrodniach, ale także o ludzkiej solidarności, wierności prawdzie, odwadze. Bardzo dziękuję.”

Anna Bikont, Gazeta Wyborcza z dnia 13 grudnia 2002:

,,Na wczorajsze spotkanie prezes IPN prof. Leon Kieres, zaprosił historyków, publicystów i pracowników IPN.
Dwa lata wcześniej spotkanie wokół książki Jana T. Grossa ,,Sąsiedzi” zorganizowane przez prof. Jerzego Jedlickiego z Instytutu Historii PAN przyciągnęło tłumy, wywołało wielkie emocje. Tym razem jedynym głosem naładowanym emocjami był pierwszy głos- historyka prof. Tomasza Strzembosza, zaproszonego jako referenta publikacji IPN. (...) Wczoraj profesor Strzembosz oświadczył, że nie będzie mówił o publikacji IPN. Nie wyjaśnił dlaczego. Mówił natomiast o swojej odwadze narażania się na opinię antysemity i o przestępczej działalności policji żydowskiej w getcie warszawskim.”

Moim zdaniem dziennikarka Gazety Wyborczej celowo posłużyła się technikami manipulacyjnymi, których cechą charakterystyczną jest wysoki stopień zakamuflowania. Mam na myśli technikę fragmentacji, która polega na wybiórczym ukazywaniu zdarzeń i faktów. Jej efektem jest przedstawienie tylko tych treści, które odpowiadają intencjom nadawcy, a także profilowi pisma. ,,Faktycznie wszystkie wypowiedzi prasowe służą pośrednio temu samemu celowi: propagowaniu punktu widzenia nadawcy i przekonywaniu odbiorcy o słuszności tego punktu widzenia. (...) Wiadomości mają informować o wydarzeniach tak, żeby czytelnicy im wierzyli. Dlatego użyte w nich środki językowe mają sprawiać wrażenie neutralności, rzeczowości i obiektywności.”
W omawianym przypadku pani Bikont celowo nie uświadamia czytelnikowi istoty wypowiedzi prof. Strzembosza. Według mnie, chciałaby ona odwrócić uwagę odbiorcy od sensu przekazu historyka, którego poglądy nie są zgodne z jej poglądami. Jest tu zastosowany tzw. system zatrucia informacyjnego, który polega na tym, że sprawy bardzo ważne celowo ukazuje się jako niewiele znaczące lub też bez żadnego znaczenia.
Kolejnym zarzutem jest fakt, iż dziennikarka umiejętnie przeinaczyła słowa profesora, pisząc że: „... prof. Strzembosz oświadczył, że nie będzie mówił o publikacji IPN.”, a jego wypowiedź brzmiała: „... moja wypowiedź będzie dotyczyła pewnych kwestii, częściowo tylko z Jedwabnem związanych.”
Przez taki świadomie stosowany brak precyzji można łatwo kreować opinię czytelnika.
Uważam, że pani Bikont naruszyła zasadę dziennikarskiej rzetelności i dopuściła się braku obiektywizmu, a jej celem na pewno nie było ścisłe odtworzenia myśli profesora.





Bibliografia:

1. Bauer Z., Chudziński E. (red.), Dziennikarstwo i świat mediów, Uniwersitas, Kraków 2000
2.Lepa A., Pedagogika mass mediów, Archdiecezjalne Wydawnictwo Łódzkie, Łódź 1998
3.Pisarek W., Nowa retoryka dziennikarska, Universitas, Kraków 2002
4.Pisarek W., Prasa – nasz chleb powszedni, Ossolineum, Wrocław 1978
5.Strzembosz T., Manipulacje i interpretacje, ,,Solidarność” nr 2/2003

Related Articles