Antypedagogika - postpedagogika

Co znaczy dziś wychowanie? Z jednej strony mamy do czynienia z liberalizacją zachowań dzieci, wyrażającą się swobodą, spontanicznością, radością życia i potrzebą ich realizacji, z drugiej zaś strony pojawiają się niepokojące społeczeństwo doniesienia o wzmagających się u dzieci postawach agresji i przemocy wobec samych siebie i dorosłych.
Przeciwstawia się temu ,,stanowisko antypedagogiczne”. Które otwarcie i agresywnie opowiada się za całkowitą rezygnacją z roszczeń wychowywania innych, ujawniając tym samym nędzę pedagogiki. Lawrence Kolberg i Rochelle Mayer wymieniają trzy podstawowe prądy, wykazujące kulturową ciągłość: romantyzm, transmisję kulturową i progresywizm. Co to jest antypedagogika? W żadnym z nich nie mieści się najnowszy nurt myśli i praktyki edukacyjnej o dość prowokacyjnej nazwie antypedagogika, choć najbliżej mu w swoich przesłankach do romantyzmu. Nic dziwnego, gdyż jego twórcy i kontynuatorzy przyjęli radykalnie odmienne od pedagogicznych założenia epistemologiczne, ontologiczne i metodologiczne, dotyczące stosunków intra- i interpersonalnych wśród ludzi bez względu na ich wiek, płeć, rasę, wyznanie itp. Antypedagogika ‘odcina się’ niemal od wszystkich, nawet najbardziej postępowych teorii wychowania, co wcale nie oznacza, że nie korzysta z ich osiągnięć. W poglądach jej przedstawicieli znajdują się bowiem elementy pedagogiki pajdocentrycznej, antyautorytarnej, adaptacyjnej, emancypacyjnej, dialogowej czy chrześcijańskiej, ale także psychoanalizy, psychopedagogiki Gestalt czy psychologii humanistycznej. W odróżnieniu od pedagogiki emancypacyjnej, antypedagogika zerwała z pojęciem i fenomenem wychowania. To właśnie idea wychowania postrzegana jest przez nią jako wróg moralności, etyki, urzeczywistnienia najważniejszych wartości w stosunkach między ludzkich przez różne generacje. Najbardziej radykalnym antypedegogom zależało na poruszeniu sumień pseudo wychowawców z perspektywy dzieci. Antypedagogika ma przecież także swój pozytywny imperatyw, na który wskazuje sam E.Braunmuhl, kiedy twierdzi, iż: wszystkie uczucia waszych dzieci, wszystkie ich oczekiwania, decyzje są prymarnie zdeterminowane przez nie same i służą poszukiwaniu ich godności. Dusza waszego dziecka, wyrażanie przez niego jego własnych uczyć i woli oraz motywy jego postępowania są dla was tabu tzn. nie wolno nam ich oceniać, wartościować, karać za to lub nagradzać. Tutaj dzieci staja się ,,potencjałem nadziei” bez konieczności dochodzenia do jego urzeczywistnienia poprzez wychowanie. Współczesna pedagogika musi się liczyć z tym, że dzieci mają już dzisiaj władzę i stają się tak dla dorosłych, jak i dla samych siebie autorytetami. Dlatego tez można mówić o tym, iż antyautorytarna pedagogika, do której częściowo zalicza się antypedagogikę, jest ,pedagogiką’ minimalizującą interwencji w wewnętrzny świat dziecka.
Wspólnym i krytycznym zarazem mianownikiem antypedagogicznych rozpraw wobec tak różnych pedagogii jest zatem:
 negacja konkretnej tradycji praktyki wychowawczej ( np. opresja, etykietowanie, mistyfikacja przeżyć, depersonalizacja, dominacja rywalizacji antagonistycznej, manipulacja itp.);
 negacja zinstytucjonalizowanego systemu kształcenia jako źródła dehumanizacji stosunków międzyludzkich;
 negacja idei i funkcji wychowania jako takiego;
 negacja pedagogicznych teorii, ich postaw i rozwoju;

Antypedagodzy upatrują kryzys wychowania i nauk o wychowaniu miedzy innymi w przyjętej przez nie antropologii pedagogicznej, zgodnie z którą musi ona być podporządkowana społeczeństwu (władzy). Dzieci są rozpatrywane przez antypedegogów jako ‘więźniowie’ instytucji i doktryn edukacyjnych oraz omnipotencji państwa z racji istniejącej w nim przewagi społeczności dojrzałej, SA nosicielami romantycznej idei wolności. Dla antypedagogiki podmiotowość dziecka-człowieka nie jest punktem dojścia, ale jest punktem wyjścia w stosunkach międzyludzkich. W świetle tak rozumianej postpedegogiki dziecko jest nosicielem i nauczycielem wolności, zna jej wartość z chwilą przyjścia na świat. Trzeba tylko odkryć tę osobę, suwerenna strukturę bytu, już w dniu jego narodzin i umożliwić mu ,,bycie osobą”, bycie podmiotem dominującym o sobie tak w sferze życia indywidualnego, jak i społecznego. Przyszłość ludzkości upatrują antypedagodzy w przezwyciężeniu platońsko-heglowskiego totalizmu urzeczowiającego i instrumentalizującego realnego człowieka.
Nieco inaczej kreuje swoje pole badan i praktyki, teorii i ofert edukacyjnych idealizujący nurt antypedagogiki w wydaniu Hubertusa von Schoenebecka, określany przez niego mianem ‘postpedagogiki’ czy ruchu ‘amiciation’. Autor ten nie poprzestaje na wyrażaniu swojego stanu niezadowolenia z dotychczasowych dokonań pedagogiki, ale docieka możliwości przekroczenia bariery pedagogicznego myślenia i działania. Jego potrzeba opuszczenia pedagogiki rodzi się nie tyle z pragnienia czy żądzy przeforsowania własnego stanowiska w sferze wzajemnych oddziaływań dorosły-dziecko czy osoba-osoba, i nie z chęci tworzenia syntezy najcenniejszych elementów pedagogiki, by przezwyciężyć jej słabości i porażki. Jak stwierdza Hubertus von Schoenebeck :
Antypedagogika nie jest kolejną wersją pedagogizowania świata dziecięcego. Jej podejście jest zupełnie inne, rewolucyjne. JA OPUSZCZAM PLATFORMĘ PEDAGOGICZNEGO MYŚLENIA I DZIAŁANIA, postrzegając ją jako niezgodną z rzeczywistością. Kto ma racje? Tego nie można udowodnić, gdyż są to hipotezy o człowieku, które podlegają przemianom historycznym. Ja sam opowiadam się za hipoteza antypedagogiczną. Kiedy prezentuje swoje stanowisko to nie po to, by powiedzieć pedagogom, że oni nie mają racji (w sensie obiektywistycznym), lecz by zaznaczyć swój sprzeciw wobec ich założeń antropologicznych. Sam dokonuje kulturowej emigracji w okres postpedagogiczny, wybiegając tym samym w przyszłość.
Cechą charakterystyczną antypedagogiki jest twórczy niepokój o losy ludzkości, który prowadzi reprezentantów tego nurtu ku nowym terenom zainteresowań i odkryciom poziomów rzeczywistości wykraczającej poza obowiązujące w ramach pedagogiki granice wychowania.
Antypedagogikę jako teorię naukową można rozpatrywać z perspektywy trzech warstw: opisowej, hipotetycznej i metateoretycznej. W warstwie opisowej znajdują się mniej lub bardziej ogólne opisy obserwowanych zjawisk i procesów obserwacyjnych oraz zachodzących między nimi zależnościami (prawidłowości). W warstwie hipotetycznej zawierają się kategorie wyjaśnień badanych zjawisk i problemów za pomocą modelu dedukcyjnego, abstrakcyjnego lub modelu konkretnego (indukcyjnego, funkcjonalnego lub historycznego). W warstwie zaś metateorii szczegółowej znajdują się podstawowe założenia dotyczące warstwy hipotetycznej (przesłanki filozoficzne, psychologiczne, socjologiczne, polityczne itp. Podstawowych twierdzeń) i metodologia badań. W warstwie metateoretycznej ten nowy nurt w edukacji-podobnie jak psychologia humanistyczna, ale i socjologia, nauki przyrodnicze i ścisłe-odstępuje od wiary w scjentyzm i pedagogiczny pozytywizm, od obiektywistycznego modelu uprawiania nauki. Nie jest zatem jednym, który we współczesnym świecie opowiadałby się za humanistyczną holistyczną koncepcją nauki jako wiedzy względnej i podlegającym ciągłym zmianom.
Antypedagogika opowiada się, w ślad za psychologią humanistyczną, za konfrontowaniem wiedzy o człowieku z głębią jego natury, za respektowaniem prewerbalnych i subwerbalnych, mistycznych, archaicznych, symbolicznych, poetyckich i estetycznych aspektów jego natury. Jej model poznania rzeczywistości i transcendencji ludzkiego bytu nie lekceważy wprawdzie wiedzy eksperymentalnej, ale preferuje wiedzę zdobywaną przez miłość tzw. wiedzę taoistyczną.
W warstwie hipotetyczniej antypedagogiki Schoenebecka dostrzegamy wyraźnie, że wyniki jego badań i rozprawy adresowane są przede wszystkim do ludzi dorosłych, w tym także do pedagogów. Oni sami bowiem w jakiś tam sposób są jeszcze dziećmi, jako że ciągle jeszcze rozwijają się i nie osiągnęli stanu gotowej osobowości. ,,Nowy rodzaj interakcji - Przyjaźń z dziećmi- jest sprawą ludzi dorosłych. Nie chodzi tu zatem najpierw o dzieci, ale o dorosłych. To oni nabywają nowy sposób rozumienia samych siebie - to oni będę jak rodzeństwo dla swoich dzieci – i z ta nową rolą udadzą się do dzieci. Oni nie mają chcieć czegoś ze względu na dzieci, ale ze względu na samych siebie. Dorośli nie chcą i nie potrafią wchodzić w interakcje z samymi sobą i z innymi inaczej, jak przy pełnym poszanowaniu siebie, równouprawnieniu i w przyjaźń”.
W warstwie opisowej punktem wyjścia do określenia nowych form stosunków międzyludzkich, międzypokoleniowych-określanych przez antypedagogikę skrótowo Beziehung [Untertutzung] statt Erziehung (wzajemne interakcje [wspieranie] zamiast wychowania) – stał się ogólnofilozoficzny obraz człowieka jako bytu osobowego sprawującego już od narodzin tę specyficzną władzę w stosunku do siebie, jaką jest samo posiadanie i samostanowienie. Tak rozumiana antypedagogika ma umożliwić każdej osobie, budzenie się jej ukrytych, ogromnych potencjałów rozwojowych w ramach wolności uczenia się. W centrum jej zainteresowań nie stoi pedagog z określonymi celami nauczania i normami wykształcenia, ale uczący się podmiot ze swoimi potrzebami i obawami. U podstaw przyjętego sposobu rozumienia rozwoju osoby (dziecka) tkwi założenie – konsekwentnie przyjęte za psychologią humanistyczną – że osobowość ,,staje się”, a nie ,,jest”.
Powszechnie obowiązującej w nauce wizji ewolucji człowieka, zgodnie z którą jest on produktem ewolucji przyrodniczej i społecznej, przeciwstawia się postpedagogice równie prawomocne spojrzenie na człowieka jako samodzielnie istniejący byt rzeczywisty, substancjalny, świadomy, wolny, a więc byt osobowy. Państwo jest zaś ‘zbiorem’ obywateli, tworzących sieć międzyosobowych relacji, które pomagają lub utrudniają życie każdej jednostce.
Wartość egzystencjalna każdej osoby nie może być w świetle antypedagogiki degradowana ze względu na szereg cech człowieka, będących wartościami utylitarnymi i nie może zmienić się z biegiem jego życia od stanu niskiego, kiedy głosi się, że dziecko nie jest jeszcze w pełni człowiekiem, do stanu wyższego, kiedy to twierdzi się, że jak dziecko dorośnie, to dopiero będzie korzystać z przysługujących mu praw. Antypedagogika postrzega zatem wychowanie dziecka ze względu na przyjęcie przez wychowawcę określonych standardów rozwojowych i wzorów osobowego wzrostu jako akt przemocy, który wbrew intencjom zapobiegania złu czy też eliminowania go, intensyfikuje czynniki to zło rodzące. Wbrew ostrzeżeniom niektórych psychologów, akceptuje się wyniki badań naukowych nad dziećmi jako ostateczne i wykorzystuje je w ich kształceniu czy wychowywaniu zgodnie z patriarchalną mentalnością: Ja wiem lepiej, niż Ty, co dla Ciebie jest dobre. Chociaż idea równouprawnienia dzieci i dorosłych nie jest nowa, to fakt, że została wydobyta przez antypedagogów na światło dzienne każe upatrywać w niej nowe jakościowo zjawisko.

Termin postpedagogika wywołuje skojarzenie z powstaniem jakiejś innej ,,pedagogiki po pedagogice”. Jak wynika z prac H.v Schoenebecka nie jest to dylemat semantyczny, lecz ontologiczno - antropologiczny. Przez postpedagogikę rozumie on taką formę kultury, w której dotychczasowym jej wzorcom post- i kofiguratywnym przeciwstawiana się wolna od wychowania praktyka i filozofia życia. Postpedagogika odstępuje od poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: Czy i dlaczego wychowanie? Jako charakterystycznej dla wszystkich dotychczasowych prądów i kierunków pedagogiki, by zastanowić się nad możliwością nie wychowania, jako równoprawną powyższej kategorią myślenia i działania. Punktem wyjścia dla niej staje się zatem pytanie – jakiego rodzaju inny sposób obcowania z drugim człowiekiem pozwala na uwolnienie się od jednostronnej czy wzajemnej konieczności wychowania?
Anty/postpedagogika wzmacnia swój punkt widzenia dziecka jako samostanowiącego bytu, odwołując się naturalistycznej koncepcji człowieka, zgodnie z którą można by było przyznać młodej generacji te same prawa, jakie mają dorośli. Warunkiem powodzenia czyni się jednak odstąpienie od wychowywania dzieci. ,,Wierzymy w to że musimy wychowywać – pisze H.Ostermeyer – ale to przecież jest wbrew równouprawnieniu, gdyż wychowanie stwarza nierówne prawa dla wychowawcy i dla dziecka. Wychowawcy wolno po prostu więcej. Wychowanie jest pretekstem do pozbawiania praw. Jeżeli chcemy równouprawnienia, to musimy odrzucić wychowanie. Dzięki temu dzieci staną się – z prowadzących za rękę i zniewolonych ofiar – ludźmi, którzy będą szukać odnajdują własną drogę”. Pedagogom nie pozostaje nic innego, jak zaakceptowanie ryzyka zmian i zastanowienie się nad bezsensownością uruchamiania wobec nich oporu. Jeżeli akceptujemy stanowisko, iż edukacja nie może być terenem do sprawowania władzy, lecz obszarem wolności, to nieporozumieniem będzie przypisywanie określonej teorii edukacji – z różnych zresztą powodów – jednostronnie pejoratywnych czy pozytywnych ocen.
Antypedagogika zwróciła niewątpliwie uwagę na to, że u podstaw wychowania tkwi przekazywany z pokolenia na pokolenie jakiś ,,circulus vitiosus” przemocy i gwałtu wobec dzieci. To dzięki nim dziecko przestało być jedynie obiektem badań, jakąś obcą osobą, która przy pomocy gigantycznego programu pedagogicznego oświecenia można potraktować tak, jak czyni się z obcym narodem po kolonialnym jego podbiciu. ,,Wielu rodziców jest wzburzonych kiedy powątpiewa się w proces wychowania, ponieważ oni wierzą, że życie z dziećmi powinna być czymś na wzór pięknego spaceru w niedziele. Nie, ono jest – żeby pozostać przy tym obrazie - ciężką wędrówką, wędrówka pełną rozczarowań, z niebiańskim widokiem, z fazą wyczerpania, z małym, prawie niedostrzegalnym spotkaniem, w czasie burzy, przy cudownym słońcu, przy lekkiej pogawędce w czasie drogi i porywczych sporach”. Spojrzenie antypedagogiki na dzieci jako grupę mniejszościową, społeczność uciskaną i dyskryminowaną okazało się płodne poznawczo, inspirując nowy kierunek badań w naukach o socjalizacji i wychowaniu. Niewątpliwie, dzięki antypedagogice uczeni zaczęli zastanawiać się nad obowiązującymi prawami człowieka z perspektywy dziecka. Jak dotychczas przecież nigdzie nie wyjaśniano bliżej i nie sprecyzowano kategorii ,,dobro dziecka”, toteż pedagodzy, powołując się na nią, utrzymują stosunki hierarchiczne między sobą a dziećmi. Antypedagogika przeciwstawia się przy tym także pedagogizacji praw dziecka, która polega na tym, że przysługujące im prawa znajdują się jedynie sferze teleologicznej, normalnej. Współczesnym przesłaniem antypedagogiki staje się odejście od tak rozumianej funkcji prawa jako formy sterowania społeczeństwem na podstawie zbioru instrumentalnych dyrektyw. Chodzi o to, by ono stało się formą porozumiewania się podmiotów społecznych na podstawie dobrowolnie wybranych reguł komunikacji. Dzięki temu mamy dzisiaj do czynienia nie tyle z końcem wychowania, ile z końcem pedagogiki władców, strategów i lepiej wiedzących, oświeconych i pełnych ambicji dokonywania zmian osób z końcem pedagogiki pięknych sentencji. Być może pedagogika przyszłości będzie pedagogika bycia w pobliżu drugiej osoby i zarazem utrzymywania wobec niej dystansu.
Antypedagogika wychodzi z założenia, że rozwój dziecka dokonuje się w sposób naturalny, że dziecko będzie umiało dokonywać wyboru zgodnie z zasadą ,,Ja wiem lepiej, niż Ty, co jest dla mnie dobre”. Tymczasem psychologia rozwojowa stwierdza, iż rozwój dziecka wymaga stworzenia mu pewnych warunków np. pewnego oporu. Muszą zachować określone momenty napięcia i jego likwidacji, pewne momenty kryzysu czy niepowodzeń, które z kolei, żeby z nich wyjść, wymagają określonej stymulacji z zewnątrz, czyjejś ingerencji. Są takie sytuacje czy zdarzenia, w których odwoływanie się do natury i samowiedzy dziecka jest nieskuteczne, a wówczas trzeba coś w dziecku zabronić. Wówczas to dorosły lepiej wie, niż dziecko, co jest dla niego dobre.
Z punktu widzenia poszukiwania pozytywnych bodzców w antypedagogice jest usunięcie z niej tego, co może być psychologiczne, biograficzne i jakoś tam emocjonalnie dla anty pedagogów jest ważne, a mianowicie trzeba zdjąć z oferty, z prezentacji antypedagogiki tę część autoprezentacji i tożsamości, w której usiłuje upierać się przy tym, że dokonuje tego mitycznego cięcia. Nie jest prawdą że pedagogika głosi konieczność wychowania, a antypedagogika tryumfalnie ogłasza konieczność nie-wychowania. To pedagogika stawia problem wychowania i w związku z tym konieczność czy niekonieczność wychowania jest problemem teoretycznym, zwłaszcza związanym z tym, ale jest to słuszne jedynie praktycznie, chociaż iluzorycznie teoretycznie. Ta iluzoryczność teoretyczna związana jest z tym, że ze względu na intencje praktyczne antypedagogika chce się odciąć od mitycznej ,,czarnej pedagogiki”. Antypedagogika nie może być uzasadniona i wszelka próba sugestii, że ma to miejsce jest podwójnie iluzoryczne. To znaczy nie może tego uzasadnienia podać teoretycznie dlatego, że wchodzimy na ring, w którym zbyt wiele założeń, jest po prostu błędnych. Nie może być uzasadniona nawet wówczas, jeśli może być skuteczna. Sytuacja antypedagogiki jest podobna do sytuacji medycyny niekonwencjonalnej, a mianowicie ona może być skuteczna i wartościowa, chociaż może burzyć nasze konwencjonalne wyobrażenia o dopuszczalnym sposobie ingerowania w sytuacjach trudnych. Antypedagogika stawia pedagogikę pod ścianą zabiera pedagogom prawo nie tylko do działanie ale nawet do istnienia praw do intencji do wychowania. Tymczasem nie ma takiego prawa w pedagogice, nikt jej takiego prawa nie dal, żeby dzieci zniewalać, przymuszać, narzucać im swoje własne wartości, bo one są lepsze. Jest tu kilka elementów ideologicznych, które wzbudzają nie tyle sprzeciw, ile niepokój. Głoszony przez antypedagogikę postulat pluralizmu nie jest wcale wolny od ideologiczności. Waśnie pluralizm sam w sobie jest ideologią, ideologią zgody równorzędność, równo cenność każdej wypowiedzi, każdej teorii, każdej ideologii. Nie oznacza to jednak, że pedagogika może się wyrzec projektu społecznego oraz projektu człowieka, że bez tego myśl społeczna czy humanistyczna nie jest pedagogikę. Pedagogika jest właśnie wrażliwością na te pytania. I gdy poważnie czytać poważnie i uważnie książki Schoenebecka, to są w nich zawarte pewne roszczenia. Spór pedagogów z antypedagogiką w jej fazie rewolucyjnej skoncentrował się na obronie własnego ,,status quo”. Potwierdzając naczelny zarzut antypedagogiki wobec pedagogiki, że ta ostanie nie jest zdolna wewnętrznej reformy czy rekonstrukcji, znoszące jawne i ukryte formy przemocy i bezprawia.
Antypedagogikia postrzegana jest jak do tej pory głównie jako zagrożenie dla pedagogiki jako nauki z jej politycznymi implikacjami, jako zamach na odwieczny porządek społeczno-kulturowy (instytucje oddziaływań pedagogicznych, środowiska z ‘ukrytymi’ założeniami pedagogicznego wpływu np. ruchu młodzieży, oświata dorosłych itp.), czy wreszcie groźba egzystencjalna ludzkości, przynajmniej tej jej części, która jest profesjonalnie zobowiązana do ‘pedagogizacji’ swoich klientów. Tak u A. Miller, jak i E. v. Braunmuhla znajdziemy oprócz uzasadnionego protestu przeciwko wszelkiej pedagogice, próbę monopolizowania własnych racji i sugerowania wprost lub ,,implicite” możliwości odmiennego sposobu zapewnienia szczęśliwości ludziom bez względu na wiek ich życia. Wbrew zatem zapewnieniom A. Miller, że nie jest jej intencją zastępowanie ,,czarnej pedagogiki” jakąś inną humanistyczną, ,,białą” pedagogiką, usiłuje ona zainteresować swoich czytelników własną perspektywą myślową w zakresie kreowania pożądanych stosunków międzypokoleniowych. Podobnie jak z poglądami E. v. Braunmuhla, który określa prawa, jakie powinny być dzieciom zagwarantowane, by społeczeństwo i środowisko ich życia nie było dla nich szkodliwe, wrogie, destruktywne. Rozumiana antypedagogika jako ‘biła pedagogika przeciwko czarnej pedagogice’ znosiłyby mit swojej oryginalności w tym sensie, że nie zapoczątkowywałaby jakiegoś nowego typu myślenia i działania edukacyjnego. Z drugiej jednak strony jej oryginalność mogłaby wyrażać się w tym, iż byłaby to ‘pedagogika autentyczna, w pełni humanistyczna’. W tym momencie nie różniłaby się niczym od pedagogiki emancypacyjnej czy pedagogiki krytycznej, uprawiającej pedagogikę emancypacyjną. Cechą charakterystyczną antypedagogiki jest twórczy niepokój o losy ludzkości, który prowadzi reprezentantów tego dyskursu ku nowym terenom zainteresowań i odkryciom poziomów rzeczywistości, wykraczającej poza obowiązujące w ramach pedagogiki granice wychowania.
Nie oznacza to jednak, iż nie powinny być prowadzone między nimi dialog, jeżeli może to pomóc odkrywaniu prawidłowości czy zjawisk w interesujących je sferach życia. Nie nastąpił zatem jeszcze koniec pedagogiki w kulturze współczesnej, ani koniec antypedagogiki. Ich studiowanie otwiera nowe możliwości zapytań, nowe sposoby odnoszenia się do świata, nowe pola eksploracji myślowej. Nowe wcale nie musi oznaczać, że jest ‘lepsze’, ale po prostu, że jest ‘inne’.

Related Articles