Turystyka osób niepelnosprawnych

Turystyka osób niepelnosprawnych.

Obraz turystyki niepełnosprawnych Polaków wciąż jest pesymistyczny. W stosunku do zdrowych rodaków niepełnosprawni podróżują ponad trzy razy rzadziej. Ich udział w podróżach zagranicznych jest czternastokrotnie mniejszy. Dla wielu turnus rehabilitacyjny pozostaje jedyną szansą, aby zobaczyć Bałtyk, Tatry albo Wieliczkę.
Wielu uważa, że główną przyczyną niewielkiego uczestnictwa osób niepełnosprawnych w turystyce są bariery architektoniczne i urbanistyczne. Osoby niepełnosprawne nie podróżują, ponieważ znaczna część miejsc i obiektów jest dla nich niedostępna. Poza tym nie mają też czym podróżować, gdyż środki transportu są dla nich niedostosowane. Indywidualny wyjazd na wakacje osoby na wózku traktowany jest jako najwyższy heroizm.
Najlepiej dostosowanymi obiektami noclegowymi w Polsce są hotele wyższych kategorii i uzdrowiska. Jednak polscy niepełnosprawni niemal w ogóle nie korzystają z dostosowanych hoteli w czasie wyjazdów turystycznych. Ich obecność w nich mieści się w granicach błędu statystycznego.
Hotele nie rozwiązują problemów naszych niepełnosprawnych, raczej tylko zagranicznych turystów przyjeżdżających do Polski . Polskich niepełnosprawnych na nie zwyczajnie nie stać. Dlatego nacisk na to, aby baza hotelowa była superdostosowana, jest działaniem wbrew środowisku osób niepełnosprawnych. Należy skupić się na dostosowaniu zwykłych i tanich obiektów.
Chodzi o pensjonaty, schroniska, domy wczasowe i wycieczkowe oraz szeroko pojętą agroturystykę. Te obiekty są tragicznie niedostosowane. Z trudnej sytuacji osób niepełnosprawnych pragnących w większym stopniu uczestniczyć w turystyce zdaje sobie sprawę Ministerstwo Gospodarki. Właśnie kończy przygotowanie projektu „Strategia Rozwoju Turystyki na lata 2007-2013", w którym poświęcono oddzielny rozdział turystyce osób niepełnosprawnych.
Problemem dla pragnącego wyjechać niepełnosprawnego wciąż jest uzyskanie rzetelnej informacji o dostosowanych obiektach noclegowych. O ile łatwo znaleźć informacje o dostępnych hotelach, to poznanie tańszej bazy noclegowej, w tym moteli i schronisk, np. Polskiego Towarzystwa Schronisk Młodzieżowych, sprawia spore trudności. W Polsce turysta niepełnosprawny to wciąż ktoś wyjeżdżający na wczasy wraz z innymi niepełnosprawnymi. Również w tym sezonie wyjazd dla nich zorganizują instytucje lub osoby trzecie. Turystyka indywidualna, powszechna dla osób sprawnych, tu praktycznie nic istnieje.
Organizatorzy imprez turystycznych oraz właściciele obiektów noclegowych wyjaśniają, że nie tworzą ofert dla niepełnosprawnych, ponieważ wśród tej grupy nic ma wielu chętnych. A turstyka to biznes. Inwestuje się w to, co przyniesie zysk. Jeśli jest popyt, to jest i podaż. Niepełnosprawni na takie argumenty odpowiadają, że chętnych jest tak niewielu, bo obiekty są niedostosowane. Na dowód podają przykład kopalni soli w Wieliczce. Kiedy ten jeden z najpopularniejszych w Polsce obiektów turystycznych dostosował część kopalni dla osób na wózkach, natychmiast przyjechały wycieczki z chętnymi. A więc tam, gdzie jest podaż i ceny nie są wysokie, niepełnosprawni szybko się pojawiają. Inny przykład to Arkadia, największe w Polsce centrum handlowe znajdujące się w Warszawie. Uważa się je za najlepiej dostosowany obiekt w stolicy. I faktycznie, w żadnym innym warszawskim centrum nie widać tylu klientów na wózkach co tu.
Arkadia dostosowała się nie dlatego, że chciała mieć najładniejszy obiekt, lecz najwięcej klientów. Także niepełnosprawnych.
Niestety, wiele obiektów turystycznych w Polsce, zwłaszcza mniejszych, nie stać na dostosowanie. Nie tylko dla turystów poruszających się na wózkach, ale także dla niewidomych i głuchoniemych, którzy potrzebują innych ułatwień i rozwiązań.
Dlatego zastanowić się trzeba, w jaki sposób stymulować popyt, aby właściciel obiektu, który wyłoży pieniądze na jego dostosowanie, miał uzasadnione nadzieje, że osoba niepełnosprawna do niego przyjedzie. Państwo nie podejmuje działań, które zachęcałyby przemysł turystyczny do inwestowania w likwidację barier architektonicznych. Być może niewielkie zaangażowanie państwa, a także władz samorządowych we wspieranie turystyki osób niepełnosprawnych wynika z braku przekonania, że turystyka jest cenną formą rehabilitacji. Inaczej jest w krajach zachodnich. Unia Europejska już w latach 90. stworzyła program „Turystyka dla każdego". Wkrótce pojawiła się współpraca pomiędzy branżą turystyczną, biurami podróży i ośrodkami wczasowymi a ośrodkami badawczymi i departamentami turystyki decydującymi o kształcie turystyki.
Coraz większa liczba osób niepełnosprawnych odczuwa potrzebę wyjścia z domu, zwiedzania i podróżowania.Wielu z nich nie wie, gdzie mogłoby pojechać i co jest dostępne. I to jest rola organizacji pozarządowych, aby dotrzeć do tych osób z informacją. Natomiast rolą państwa jest tworzenie warunków, aby mogły one uczestniczyć w turystyce.
Dużą winę w ograniczaniu turystyki osób niepełnosprawnych, zwłaszcza tej indywidualnej, ponoszą dwie największe polskie firmy transportowe: PKP i PKS. Państwowi przewoźnicy są niezwykle oporni na zmiany, gdy chodzi o wychodzenie naprzeciw potrzebom osób niepełnosprawnych. PKS, w skład której wchodzi ok. 170 firm - prywatnych, spółek akcyjnych i spółek z o.o. - nie ma ani jednego dostosowanego autobusu kursującego na liniach dalekobieżnych.
PKS Warszawa na liniach dalekobieżnych ma 50 autobusów Niestety, nie mamy żadnego autobusu dostosowanego i przypuszczam, że żaden PKS w Polsce takiego nie ma. Powodem są względy finansowe. Dostosowane autobusy są o wiele droższe, a na ten cel nie ma żadnych dotacji państwowych. Wiemy, że jest to problem i w przyszłości na pewno będziemy o tym myśleć. W tej chwili, gdy osoby na wózkach chcą podróżować autobusami, nasi kierowcy zawsze są gotowi pomóc im dostać się do środka.
Mimo istnienia odpowiednich przepisów i dyrektyw Unii Europejskiej Polska pozostaje pod względem dostosowania transportu krajowego dla osób niepełnosprawnych najbardziej niedostępnym krajem w Europie.
Całkowity brak dostosowania autokarów PKS jest przerażjący.Od świata odcięte są całe rzesze osób niepełnosprawnych, a już szczególnie te mieszkające na wsiach. Nie tylko dalsze wyjazdy są nierealne, lecz nawet dojazd do urzędu pracy w powiecie, bo osoba na wózku do autobusu się nie dostanie.
PKP, drugi polski państwowy gigant przewozowy, w całym taborze liczącym tysiące wagonów ma niewiele przystosowanych dla niepełnosprawnych. We wszystkich składach ekspresowych i Intercity jest takich wagonów zaledwie kilkanaście. Nie lepiej sytuacja wygląda w przewozach regionalnych.
Przez wiele lat w Polsce nie myślano o osobach niepełnosprawnych i teraz na nas spadł obowiązek naprawiania tamtych błędów. Na to jednak potrzeba czasu. Przewozy Regionalne powoli modernizują składy, robią to etapami. Wkrótce ze środków programu unijnego Transport, przeznaczonego na modernizację taboru kolejowego, będzie modernizowane 81 wagonów. Już teraz na Śląsku jeździ partia pociągów osobowych dostosowanych dla pasażerów na wózkach. PKP w Polsce pozostaje niekwestionowanym monopolistą.
Monopolista łatwo się nie da przestawić. Większość taboru PKP jest przestarzała. Dlaczego europejska sieć pociągów Euro-Star do Polski nie dociera? Ponieważ nie spełniamy norm. Nasze stacje PKP nie spełniają norm, i to nie tylko, gdy chodzi o niepełnosprawnych. PKP nie obchodzi, czy pasażer będzie się przez kilka godzin gnieździł na korytarzu, czy stal przy cuchnącej toalecie. Dlatego ani PKP, ani PKS niewiele zrobią, aby realnie polepszyć przewóz osób niepełnosprawnych, skoro rząd nie wywiera na nich nacisku. Uczynić to mogą chyba tylko media i sami niepełnosprawni. Wygrana w sądzie kogoś, kto wytoczyłby im proces o dyskryminację i pozbawianie równych szans, byłaby precedensem. Z badań wynika, że w turystyce częściej uczestniczą osoby niepełnosprawne posiadające pracę niż te bez pracy. Przynależność do organizacji zrzeszających osoby niepełnosprawne także zwiększa poziom uczestnictwa w wyjazdach turystycznych. Obligowanie właścicieli bazy turystycznej o wysokim standardzie do likwidowania barier architektonicznych jest działaniem tylko pozornie ułatwiającym osobom niepełnosprawnym dostęp do turystyki. Nie wpływa to bowiem na zwiększenie popytu wśród osób niepełnosprawnych. Tymczasem małych i średnich organizatorów usług turystycznych nie stać na dostosowanie swych obiektów. Dlatego potrzebne są działania wspierające i zachęcające tych organizatorów do inwestowania w likwidację barier architektonicznych (ulgi, zwolnienia podatkowe, dofinansowania).
Najlepszym dowodem na to, że osoby niepełnosprawne spragnione są uczestnictwa w turystyce, są turnusy rehabilitacyjne. Wymyślono je 40 lat temu dla pracowników spółdzielni inwalidów, którym pogarszał się stan zdrowia. Wszystkie turnusy były specjalistyczne, a więc przygotowane dla określonych grup schorzeń i niepełnosprawności. Jednak pod koniec lat 90. wraz z nowymi zmianami pozwolono, aby osoba niepełnosprawna sama mogła wybrać organizatora turnusu, miejsce, w którym chce przebywać, oraz termin pobytu. Na konsekwencje nie trzeba było długo czekać. Wyjazdy na turnus szybko zaczęły zamieniać się w pobyty o charakterze wypoczynkowo-rekreacyjnym.Turnusów specjalistycznych zostało niewiele. Nie dziwi też, że w nowej sytuacji większość osób zapragnęła wyjeżdżać latem.
Doprowadziliśmy do istnienia systemu, w którym osoba niepełnosprawna, wyjeżdżając na turnus, nie nastawia się na pracę nad poprawieniem swojego stanu zdrowia, podniesienia sprawności czy zdobycia nowych umiejętności, ale na wypoczynek, zwiedzanie, plażowanie i zabawę. Trudno dziś rozpoznać, czym w praktyce różni się turnus rehabilitacyjny opłacany ze środków PFRON od pobytu w sanatorium finansowanego ze środków NFZ. Różnią się chyba tylko długością trwania: w sanatorium to trzy tygodnie, a na turnusie dwa.
Osoby niepełnosprawne, które z różnych powodów nie mogą uprawiać turystyki indywidualnej, czekają cały rok, aby ponownie wyjechać na turnus. Dla sporej grupy to jedyna możliwość opuszczenia swojej miejscowości, a nawet domu. Jedyna okazja, aby zobaczyć morze, góry, pobyć między ludźmi i znaleźć partnera. Bez wątpienia to również ważna część rehabilitacji społecznej. Dzieje się ona jednak innym kosztem. Pieniądze przeznaczone na rehabilitację zdrowotną, której częścią jest zdobywanie nowych umiejętności, w praktyce przeznaczane są na wypoczynek.
Zmiany doprowadziły też do innych wypaczeń. Znana jest praktyka, że te same osoby wyjeżdżają na turnus dwa razy: raz jako osoby niepełnosprawne „potrzebujące rehabilitacji", drugim razem jako opiekunowie takich osób. Ponadto największą liczbę uczestników na turnusach stanowią ludzie starsi. W dużo mniejszym stopniu korzystają z nich młodzi potrzebujący rehabilitacji.
- Musimy odpowiedzieć sobie wyraźnie na pytanie, czemu i komu mają służyć turnusy rehabilitacyjne, jakie jest ich miejsce w systemie i jaki ma być ich końcowy efekt: czy tylko miłe spędzanie czasu, czy coś więcej.
Oczywiście w programie każdego turnusu przewidziane są zajęcia rehabilitacyjne. Ale są to ćwiczenia podstawowe. Taką rehabilitację każda osoba niepełnosprawna powinna wykonywać przez cały rok w domu, nie na turnusie. Dlatego istnieć powinny wyłącznie specjalistyczne turnusy rehabilitacyjne z programem przygotowanym pod kątem konkretnej grupy. Największą luką w systemie turnusów rehabilitacyjnych jest przyznawanie zezwoleń na ich organizowanie nierzetelnym podmiotom. Niestety, Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej pomimo wprowadzania co jakiś czas zmian, aby naprawić sytuację, nie potrafi dać sobie z tym rady. Niepełnosprawni jeżdżą więc do ośrodków nierzadko kompletnie nieprzystosowanych i z programami niemającymi nic wspólnego z rehabilitacją wymaganą dla ich schorzeń. Wielu organizatorów ma jednak wpisy w rejestrach pozwalające im przyjmować osoby głuche, niewidome i ze schorzeniami narządu ruchu. Wpis do rejestru nie daje, niestety, gwarancji, że ośrodek rzeczywiście przygotowany jest na przyjęcie osób o określonym schorzeniu.
Weryfikacja ośrodków to skandal.W naszym województwie dolnośląskim jest osiemnastu organizatorów, z czego większość to ośrodki prowadzone w domach. Wymóg, że organizatorem turnusów może zostać każda osoba prowadząca działalność gospodarczą, która wykaże się dwuletnią działalnością na rzecz niepełnosprawnych, sprawia, że niemal każdy może zostać organizatorem. Wykazać się taką działalnością to dziś nie problem. Wystarczy być na jakiejś spartakiadzie czy innej imprezie z osobami niepełnosprawnymi, zorganizować jednorazowo pomoc czy przyjąć u siebie niepełnosprawnych. Dlatego organizatorem turnusów powinny być wyłącznie organizacje pozarządowe, które działają na rzecz osób niepełnosprawnych lub ludzie z wykształceniem kierunkowym, np. rehabilitanci albo fizjoterapeuci. Ilu więc niepełnosprawnych wyjedzie tego lata na wakacje? Na pytanie: „Jak w tym roku spędzisz wakacje?" odpowiedziało prawie 550 osób. Większość, bo 51 proc. spędzi je w domach. Rodzinę planuje odwiedzić 12 proc., natomiast na dwutygodniowy turnus rehabilitacyjny wybiera się 14 proc. respondentów. Dopiero spośród pozostałych część wyjedzie na wczasy (8 proc.) i samodzielnie zorganizowany wyjazd (15 proc). Gdyby wyniki te odpowiadały całej populacji osób niepełnosprawnych żyjących w Polsce, Departament Turystyki w Ministerstwie Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej miałby czym się pochwalić. Jeśli jednak weźmie się pod uwagę, że w sondzie wzięły udział wyłącznie osoby mające dostęp do internetu (ok. 10 proc. całej populacji niepełnosprawnych), a więc te bardziej aktywne, to sytuacja jawi się zgoła inaczej. Rząd coraz głośniej wyraża niezadowolenie z tego, że niepełnosprawni z turnusów rehabilitacyjnych robią sobie wczasy. Czy powinien się jednak temu dziwić? Jeśli tak czynią, to wyłącznie dlatego, że nie widzą żadnej szansy, aby wyjechać na wakacje. Nie dostrzegają także, aby rząd chciał wspierać działania mogące ułatwić niepełnosprawnym uczestnictwo w turystyce. Nie tylko nie wywiera on żadnego nacisku na państwowych przewoźników, aby dostosowywali swój transport, ale i nie egzekwuje przestrzegania przepisów prawa budowlanego, dotyczących dostosowywania obiektów. Póki tak się nie stanie, nie zwiększy się uczestnictwo osób niepełnosprawnych w turystyce.
Główna bariera w rozwoju żeglarstwa osób niepełnosprawnych i turystyki tego sektora to brak pieniędzy na szkolenia dla osób, które chciałyby zdobyć uprawnienia podstawowego stopnia żeglarskiego. Większości niepełnosprawnych nie stać na opłacenie dwu-, trzytygodniowego kursu żeglarskiego. Gdyby istniało jakieś dofinansowanie, to dawałoby nie tylko możliwość uczestnictwa w turystyce, lecz również szansę na zarobek albo późniejszą pracę. Wynajęcie sternika lub żeglarza jachtowego kosztuje 100-150 zł za dzień. Osoby niepełnosprawne mające uprawnienia mogłyby tyle zarobić. Później mogłyby zdobyć papiery instruktorów, jak również zostać sędziami podczas różnych regat. Obecnie w Polsce nie ma ani jednego sędziego, który byłby osobą niepełnosprawną. Nie ma dofinansowania na ich szkolenia. Urząd pracy może jedynie sfinansować osobie niepełnosprawnej kurs piekarski albo komputerowy. Nie mogą - kursu dającego uprawnienia żeglarskie, które byłyby szansą na pracę.

Related Articles