„Jak trwoga to do Boga”

Żyjemy w czasach, w których ludzie są bardzo zabiegani i zajęci sobą, własnymi problemami. Każdy z nas doświadcza szczęścia, ale i negatywne doświadczenia nie są nam obce. Nie ma reguły, która pozwoliłaby nam jasno określić, czy cierpienie jest tym czynnikiem, który sprawia, że jesteśmy w stanie bardziej zaufać Bogu. Na potwierdzenie teorii o tym, że wiara częściej przychodzi do nas, ludzi, w chwilach trudnych, mam inne znane powiedzenie: "Jak trwoga, to do Boga". Nie jest więc zawsze tak, że łatwo wierzyć w Stwórcę wówczas, gdy nie ma żadnych kłopotów, ponieważ wtedy, gdy jesteśmy zupełnie szczęśliwi nie potrafimy w żaden sposób zmobilizować się do myślenia o czymś innym niż tylko własne sprawy codzienne. Właściwe tylko nieszczęście i cierpnie mogą sprawić, że zwracamy się w stronę tego, co wymaga większego wysiłku, czyli intensywnego życia duchowego.
Zacznę od przytoczenia wydarzeń, w których ludzie nagle zaczynają sobie przypominać o naszym Stwórcy, gdy czegoś potrzebują lub proszą o pomoc. Każdy człowiek uczy się uczęszczając do szkół, na uczelnie lub chodząc na rozmaite kursy. Nabyta wiedza jest sprawdzana poprzez sprawdziany, egzaminy, testy, lub różne inne formy. Każdy z nas, na swój sposób boi się lub stresuje przed takimi sposobami sprawdzania naszych umiejętności. Tym bardziej jak taki egzamin jest bardzo ważny. W takich właśnie momentach, często młodzi ludzie przypominają sobie o Bogu. Zaczynają chodzić do kościoła, modlić się, prosić Pana Boga o pomoc, aby jak najlepiej sobie poradzić. Ludzie są przekonani, że jak nagle zaczynają zwracać się do Boga to im pomoże, ale to nie do końca zawsze tak jest. Bóg oczekuje od nas czegoś więcej niżeli okazyjnych modlitw w trudnych lub ważnych dla nas sytuacjach.
Kolejny przykład to choroba. Gdy ludzie są zdrowi, to wszystko jest dobrze i nie trzeba się nic martwić. Problem zaczyna się wtedy, gdy zaczynamy chorować lub ktoś z naszych bliskich. Zdarza się, że początkowo zaczynamy mieć wyrzuty sumienie do Boga. Zastanawiamy się czemu nas to spotkało, a nie kogoś innego. Przecież my jesteśmy dobrzy, chodzimy do kościoła, a jest tyle ludzi ?gorszych? od nas, którym nic złego się nie przytrafia. Takie myśli częściej pojawiają się, gdy choroby są nieuleczalne. Po czasie zdajemy sobie sprawę, że taką postawą nic nie zdziałamy i wtedy przypominamy sobie o Bożym miłosierdziu. Zaczynamy z pokorą zwracać się do Boga i prosimy coraz gorliwiej o zdrowie. Modlimy się za chorych, odprawiane są msze święte w ich intencjach. Wszystko jest dobrze, gdy nasze modlitwy zostają wysłuchane, ale gdy choroba staje się coraz trudniejsza do zniesienia lub prowadzi do śmierci naszych najbliższych, wówczas często czujemy się oszukani i obwiniamy Boga za wszystko.
Jest wiele przypadków, w których ludzie nagle przypominają sobie, że są chrześcijanami i że wierzą w istnienie Pana Boga. Niestety często nie potrafimy dziękować i cieszyć się wraz z Bogiem, z tego co posiadamy. W trudnych życiowych chwilach zwracamy się do Stwórcy. W powyższych argumentach udowodniłam, że znane przysłowie ?Jak trwoga to do Boga? ciągle jest aktualne. Przytoczę tu cytat z wypowiedzi księdza Józefa Sadzika: "Cierpienie i zło jednych oddalało od Boga, a innych przynaglało do wpadnięcia w Jego ramiona". Słowa te także obrazują nam, że chwile złe, negatywne przyciągają nas do Boga. Ludzie automatycznie w trudnych chwilach nie chcą być sami i zwracają się do naszego ukochanego Ojca. Tym bardziej jak zostają odtrąceni przez innych lub czują się niezrozumiani. Bóg zawsze czeka na każdego z nas, więc nie przypominajmy sobie o Nim tylko w tedy, gdy nie pozostaje nam już nic innego. On jest zawsze i z utęsknieniem czeka na nasze zatwardziałe serca.

Related Articles