Wywiad z Molierem

Rozmowa z Molierem – największym komediopisarzem francuskim i jednym z najwybitniejszych pisarzy literatury europejskiej.

Był Pan synem tapicera. Dlaczego nie podjął się Pan przejęcia po ojcu tego zawodu i stanowiska dostawcy królewskiego?

Dlatego, że najchętniej spędzałem czas oglądając uliczne przedstawienia teatralne, którymi byłem oczarowany. Ojciec licząc na zmianę mojej decyzji, postanowił wysłać mnie do kolegium jezuickiego w Clermont, gdzie studiowałem filozofię, później zaś prawo w Orleanie, gdzie zdobyłem dyplom. Następnie zostałem zaprzysiężony na nadwornego tapicera i otrzymałem dzięki protekcji swego ojca stanowisko lokaja na dworze królewskim. W wieku dwudziestu jeden lat, a więc w 1643 roku, zrzekłem się stanowiska królewskiego tapicera, o czym listownie poinformowałem swego ojca.

Co Pan postanowił robić w życiu?

Postanowiłem razem z zaprzyjaźnioną aktorską rodziną Bejartów założyć „Znakomity Teatr” („Illustre Theatre”). Magdalena Bejart, moja przyjaciółka, była wówczas znaną aktorką. W celu zrealizowania tego przedsięwzięcia zażądałem od ojca wypłacenia pieniędzy, które należały do mnie po zmarłej matce.

Jak rozwijała się działalność „Znakomitego Teatru”?

Początkowa działalność „Znakomitego Teatru” nie była udana. Po części wynikało to z konieczności spłacenia długów zaciągniętych na opłacenie aktorów, kupno kostiumów i dekoracji. Również cena wynajmu sali wciąż rosła. Repertuar wystawiany przez grupę aktorów, należał do nudnych, przez co teatr świecił pustkami, zaś jego położenie było coraz gorsze. W tej niekorzystnej sytuacji zacząłem posługiwać się pseudonimem Molier, gdyż nie chciałem zhańbić nazwiska rodowego. Przypuszczając, że na brak powodzenia wpływa klerykalna dzielnica St. Sulpice, trupa „Znakomitego Teatru” przeniosła się do sali „Jeu de Paume de la Croix Noire” przy Porte St. Paul. Zmiana miejsca nie wpłynęła jednak na zmianę sytuacji. Kłopoty finansowe, w które popadłem, sprawiły, że znalazłem się w więzieniu, z którego jednak kilkakrotnie wykupywał mnie ojciec. Wraz z moją przyjaciółką Magdaleną postanowiliśmy wyjechać z Paryża i przenieść się na tereny południowej Francji. Wówczas rozpoczęła się moja dwunastoletnia tułaczka.

Czy mógłby Pan przybliżyć losy swojej tułaczki?

Tak, oczywiście. W czasie wędrówki losy trupy były zmienne. Czasem było to życie radosne i beztroskie, zaś „kieszeń dobrze brząkała złotem”, czasem zaś towarzyszył nam głód i nędza. Dopiero w roku 1652 los mój i moich towarzyszy poprawił się. Osiedliliśmy się w Lyonie jako nadworna trupa ks. Conti. Przyczyniło się do tego po części wspomnienie mojego koleżeństwa z ks. Conti jeszcze w kolegium Clermont.

Related Articles