Czterdziestodniowy post

Spróbujmy się postawić w sytuacji Pana Jezusa. Zyje sobie w Nazarecie, jak tysiące zwykłych żydów, przez 30 lat, lecz w tym wieku w jego życiu zdarza się coś niezwykłego. Nie wiemy co, ale następstwem tych wydarzeń jest to, że zauważa u siebie niespotykaną u nikogo wytrzymałość na brak pożywienia i picia. Postanawia sprawdzić granice swoich możliwości. Wyrusza na pustynię gdzie nie ma ani jedzenia ani picia. Ku swojemu własnemu zaskoczeniu z każdym upływającym dniem odkrywa coraz większą wytrzymałość, bo nie tylko nie je bo nie chce, on NIE MUSI SIĘ ZMUSZAĆ DO GŁODÓWKI bo po prostu NIE CZUJE ANI GŁODU ANI PRAGNIENIA! Ciut nie takim starożytny "X-man"
No dobrze, ale przecież w końcu po 40 dniach coś poczuł. Tak, zgadza się, ale przypomniał sobie również słowa: "Nie samym chlebem żyje człowiek" więc skorzystał z okazji, i potraktował ten swój test wytrzymałości jako próbę wiary. brnął dalej mimo, że już zgłodniał, bo wiedział, że Bóg chce żeby każy człowiek a więc również On Mu zaufał, że On go nie opuści, nie pozwoli zginąć gdy się Mu zaufa. A więc brnął dalej przez pustynię już wcale nie mając gwarancji, czy nie umrze tam z głodu i pragnienia. To musiała być niezła zabawa, dopuki ich nie czuł ale teraz...?
Dalszy ciąg znamy: Bóg zanim go wybawił, poddał go próbie charakteru i zaufania.
Lecz wyobraźmy sobie dalszy ciąg po powrocie do Nazaretu. Człowiek nie musi nic jeść ani pić aż przez 40 dni, a jakby już po tych 40 dniach zgłodniał, to zawsze mógłby sam sobie rozmnożyć nawet niewielką ilość jedzenia. Wyobraźmy sobie, że również my mamy takie możliwości. Mam pytanie:

- Czy lepiej mieć majątek, żeby muc nakupić sobie każdą ilość jedzenia, czy lepiej nie musieć jeśli się nie chce nic jeść przez 40 dni?

Related Articles