Opowiadanie z użyciem minimum 20 związków frazeologicznych nawiązujących do antyku

To był dzień urodzin mojego taty. Całą rodziną pojechaliśmy do miejsca pięknego niczym pola Elizejskie, w okolicy lasu Kabackiego. Postanowiliśmy podtrzymać naszą coroczną tradycję i zorganizować konkurs na najdoskonalszego zbieracza grzybów. Naszym głównym hasłem było „wróć z tarczą, bądź na tarczy” nawet, jeżeli miałoby to być pyrrusowe zwycięstwo. Zawsze komuś innemu z nas udawało się wejść na Parnas, bez przerwy zastanawiałam się, kto zdobędzie róg obfitości (w postaci panowania nad całą rodziną przez jeden dzień).
„Start! Spotykamy się tu o 15:00, kto zbierze najwięcej grzybów, wygrywa!”- usłyszałam i trzymając za rękę moją młodszą siostrę, która uważa się za pępek świata, wyruszyłam w poszukiwaniu muchomorów. Magda, siostra, o której już wspomniałam ma niesamowicie chimeryczny charakter, nie sposób z nią wytrzymać, dzień spędzony z nią można porównać do męki Tantala. Moją piętą achillesową zawsze był brak umiejętności wyszukiwania jadalnych grzybów, w związku z tym polowanie na grzyby było praktycznie syzyfową pracą. Ku memu zaskoczeniu, Magda znalazła swoistego rodzaju nić Ariadny, zauważyła, że grzyby jadalne mają inną blaszkę od trujących, powoli zaczynałam się więc czuć jak po wizycie u wyroczni delfickiej. Jabłkiem niezgody pomiędzy mną, a siostrą zawsze był brak umiejętności współpracy, dziś natomiast układało się nam wspaniale, podejrzewałam nawet istnienie konia trojańskiego w jej małym móżdżku, ale tym razem Madzia nie okazała się istnym Sfinksem. Zmęczone tytaniczną pracą, postanowiłyśmy powrócić do „Itaki”.
„Kasia, uważaj!”- krzyknęła Magda, gdy byłyśmy już przy samochodzie. Zrobiła to z takim przerażeniem w głosie, że nawet ja panicznie się przestraszyłam. Okazało się, iż zmęczona całodziennym poszukiwaniem grzybów, nie zauważyłam zbiorów rodziców i zadeptałam je, czyniąc tam stajnie Augiasza. Miałam ochotę znaleźć się w krainie cieni, gdyż za karę, zamiast odebrać wieniec laurowy, musiałam usługiwać rodzinie nie przez jeden dzień, ale przez cały tydzień!

Related Articles