Jak oceniasz język współczesnych polityków? Odwołaj się do wypowiedzi wybranego przez siebie polityka, ugrupowania lub kilku ugrupowań, gatunku tekstu (np. przemówienia sejmowe, programy polityczne itp.)

Język polityki to podstawowe narzędzie wykorzystywane w działaniu politycznym, zmierzającym do zdobycia poparcia wśród społeczeństwa. Współczesny język polityki, jak uważa większość społeczeństwa, jest językiem wulgarnym, agresywnym i pełnym elementów manipulacji. Jak pisze prof. Bralczyk nawet słowo „polityk” nie ma najlepszych konotacji w języku polskim. Wynika to z faktu, że za pomocą języka, jakim posługują się politycy i osoby z nimi związane (np. dziennikarze), przekazuje się informacji, lecz skutecznie się je ukrywa pod maską „pięknych słów”. Informacje muszą być tak zaszyfrowane, aby przeciętny obywatel nie zwracał uwagi na to, co mówi polityk, ale jak mówi.
Językoznawcy zastanawiają się od dawna czy język polityki można uznać za odmianę socjalną współczesnej polszczyzny. Jakkolwiek by go nie sytuować, jego obecność jest bezsporna. Język ten nie kształtuje się, jak w minionym systemie politycznym, poprzez wielkie wystąpienia, odczyty i referaty. Dzisiejszy język polityki formułuje się w dyskusjach sejmowych, w prasie i telewizji, w programach publicystycznych z udziałem polityków. Niewątpliwie daje się zauważyć również w języku polityki pewne rozróżnienia. Politycy różnych partii przemawiają bowiem różnym językiem. Aby przeforsować popierane przez siebie stanowisko „wszystkie chwyty są dozwolone”. Niewątpliwie nasycone emocjonalnością wypowiedzi polityków świadczą o wielkim zaangażowaniu ich w sprawy, o których decydują, jednakże obecność w ich wypowiedziach inwektywów zniechęca, a czasami nawet razi odczucia przeciętnego Polaka. Dzisiaj bowiem obrazić można każdego i w dowolny sposób. Przedmiotem moich rozważań nad językiem polityków pragnę uczynić fragmenty wypowiedzi posłów i senatorów zrzeszonych w „Samoobronie” – partii stosunkowo młodej, która swoje rządy rozpoczęła po wyborach parlamentarnych w 2001 roku, kiedy po protestach jakie zorganizowała przeciwko wyzyskowi rolników polskich zdobyła znaczącą popularność, stając się trzecią co do wielkości partią w Polsce.
Ubliżanie w polszczyźnie współczesnej nazywane jest przez następujące czasowniki: obrażać, ubliżać, lżyć, znieważać, zniesławiać, uwłaczać, wymyślać, wyzywać, szkalować i rzucać inwektywy. Słownik pod red. Szymczaka słowo „inwektywa” charakteryzuje jako <>. Grzegorczykowa pisze, że „Obelga jest zawsze aktem słownym i chyba ze strony sprawcy zamierzonym składnikiem jej jest pewien sąd negatywny dotyczący odbiorcy (człowieka lżonego), choć czasem sąd ten może sprowadzić się tylko do emocjonalnego epitetu lub wypowiedzenia wyzwiska. Jest więc ubliżanie pewnym zachowaniem słownym, wyrażeniem negatywnego, pogardliwego stosunku jednych ludzi do drugich” Niczym innym nie było zachowanie przewodniczącego Samoobrony, kiedy w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej nazwał Leszka Balcerowicza – swojego przeciwnika politycznego – „debilem” oraz „idiotą ekonomicznym”. Zachowanie takie nie przystoi zwykłemu, szaremu człowiekowi, nie mówiąc już o osobie publicznej, jaką niewątpliwie jest Andrzej Lepper. Podobne „obrzucanie się błotem” możemy zauważyć również w wypowiedzi drugiej czołowej postaci w Samoobronie – Renaty Beger. Podczas obrad sejmowych 3 grudnia 2004 roku użyła ona słów: „Jeżeli pani poseł Śledzinska - Katarasinska uważa, że mam owies w głowie, to w takim razie uważam, że pani w głowie nie ma nawet tego, co pozostaje po omłotach owsa.” Porównanie do „owsa” było w tym przypadku aluzją do odpowiedzi pani Beger na pytanie, zadane jej przez dziennikarza „Super Expressu” w maju 2003 roku, „Czy lubi pani seks?”, na które Beger odpowiedziała „Jak koń owies.” Wypowiedź ta stała się, można powiedzieć, sztandarowym hasłem, z którym utożsamiana jest posłanka. Weszła ona również do powszechnego użytku, kiedy nawet młodzież pytana np. o to, czy lubi chodzić na dyskoteki odpowiada właśnie słowami posłanki „Jak koń owies”.
Najbardziej chyba znanym błędem językowym, jaki popełnił polityk Samoobrony, jest niefortunne przekręcenie imienia i nazwiska przewodniczącego ONZ Kofi Annana w trakcie publicznego spotkania w TVP1, przez Renatę Beger. W swojej wypowiedzi użyła następujących słów: "(…) mówimy, że to nie jest nasza wojna i na dowód tego, drodzy państwo, nie bez kozery przyniosłam dokumenty, które przewodniczący Andrzej Lepper słał do różnych osób, począwszy od prezydenta Busha, poprzez sekretarza generalnego ONZetu...yyy... pana Anana Kofana…”. Dyskusja społeczna, jaką wywarła owa wypowiedź, zmusiła zapewne wielu polityków do przypomnienia sobie podstawowych wiadomości z zakresu odmiany nazwisk, nie tylko obcych, ale również polskich.
Częstym błędem, który pojawia się w wypowiedziach Andrzeja Leppera, jest powtarzanie wyrazów w jednym zdaniu, jak również tautologie, jak chociażby w wypowiedziach dla I Programu Polskiego Radia z 28 lutego 2005 r.: „Będą protesty. To są protesty na znak protestu.”, czy nawet w zdaniu „Dzisiaj ludzie żyją w sytuacji takiej, w jakiej żyją i są w sytuacji takiej, w jakiej są.” Takie błędy mogą świadczyć o niedojrzałości językowej przewodniczącego Samoobrony.
Jak widać na przytoczonych powyżej przykładach język używany przez dzisiejszych polityków jest językiem mocno niedojrzałym. Używają oni niekiedy zwrotów, których znaczenia nie bardzo rozumieją. Można powiedzieć, że „piętą achillesową” ich jest mało rozbudowane słownictwo, ubogie w środki wyrazowe, potoczne, a niekiedy nawet wulgarne. Wydawać by się mogło, że jezyk polityki powinien posługiwać się podobnymi konstrukcjami jak język urzędowy – obydwa bowiem są odmianami używanymi w publicznych wystąpieniach, sytuacjach wymagających dbałości o formę. Współcześni politycy jeszcze wiele muszą się nauczyć w zakresie posługiwania językiem, aby mogli mówić poprawnie i nie popełniając poważniejszych błędów.

Related Articles