Każdy z nas wie, że w ludziach jest wiele dobra, jest jednak także i zło. Dążą oni do udoskonalenia się, uczą się na własnych błędach, a czasami na cudzych błędach życiowych. Życie zobowiązuje do walki ze złem, z okrucieństwem. W każdym z nas jest tyle dobra co zła, tylko od nas zależy co wybierzemy, kim będziemy starali sie być i czy osiągniemy wyznaczone sobie cele.
Tematy wolne
WALENROD czy KOCUR?
Wallenrodzie(!!!!) i ty ...z nami?
Zdarzylo sie pewnego czasu, ze pewien dobrze sytuowany kupiec z branzy odziezowej zwiedzal ZOO ze swym synkiem. W pewnym momencie maluch ogladajac okazalego weza boa, zapytal:
-Tate, a czy waz ma ogon????
- Wyoncznie ogon.
Wallenrodzie(!!!!) i ty ...z nami?
Zdarzylo sie pewnego czasu, ze pewien dobrze sytuowany kupiec z branzy odziezowej zwiedzal ZOO ze swym synkiem. W pewnym momencie maluch ogladajac okazalego weza boa, zapytal:
-Tate, a czy waz ma ogon????
- Wyoncznie ogon.
Prawdziwa miłość nie wyczerpuje się nigdy.
Im więcej dajesz, tym więcej ci jej zostaje.
A. de Saint-Exupery
Czy walentynki to potrzebne święto ? Jaka naprawdę jest jego idea ? Czy to prawdziwe święto zakochanych, czy też kolejny kicz ? Zdania na ten temat są podzielone.
Im więcej dajesz, tym więcej ci jej zostaje.
A. de Saint-Exupery
Czy walentynki to potrzebne święto ? Jaka naprawdę jest jego idea ? Czy to prawdziwe święto zakochanych, czy też kolejny kicz ? Zdania na ten temat są podzielone.
WANDA POZNAŃSKA (1898 ? 2003)
Wanda Poznańska, seniorka Polonii Montrealskiej, zmarła w Montrealu w dniu 4 czerwca, 2003, niecałe dwa miesiące przed swoimi 105 urodzinami.
Wanda Dmowska, córka Bolesława i Kazimiery z Makowskich, urodziła się w Warszawie 23 lipca, 1898 roku.
Wanda Poznańska, seniorka Polonii Montrealskiej, zmarła w Montrealu w dniu 4 czerwca, 2003, niecałe dwa miesiące przed swoimi 105 urodzinami.
Wanda Dmowska, córka Bolesława i Kazimiery z Makowskich, urodziła się w Warszawie 23 lipca, 1898 roku.
Korony rozłożystych, soczyście zielonych drzew nachylały się ku mnie jakby witając swymi kolorami i świeżością, po długim okresie ich naturalnego snu. Leżałem na trawie i obserwowałem wybudzoną z zimowej drzemki naturę. Było cicho. Tylko czasem delikatny wietrzyk ocierał się o mnie i pączki roślin wokoło, głaskał liście i krzewy szumiąc przy tym przyjaźnie, jakby chciał krzyknąć ?ach w końcu, jesteście!?.