Reportaż - Chwile grozy na wyspach kyklopów Odysa

Kolejny dzień mojej podróży z Odyseuszem do Itaki, wracamy właśnie od Alkinoosa i płyniemy w stronę ziemie Kyklopów, okrutnych jednookich łotrów, mieszkających zwykle w jaskiniach na szczytach gór. Wokół ich gniazd widać ogromne terenyzarośniętych łąk na których pasą sie dzikie kozy, którymi nikt się nie zajmuje. Stanęliśmy na przystani ponad którą jest bijące z kamienia źródło, Mgła tak gęsta w tych okolicach panowała, że zupełni nic nie było widać, nawet Księżyc swoim blaskiem nam nie przyświecał. Rozpoznać, ze stanęliśmy można było dopiero po zatrzymaniu się łodzi na lądzie. Wyskakujemy z niej na brzeg i kładziemy się do snu.
W pierwszy dzień naszego pobytu postanawiamy zwiedzić wyspę na której wylądowaliśmy. Wędrujemy dobrych kilka godzin, wnet widzimy stada kóz idące ku nam, któe nimfy, córki Zeusa, podarowały naszej drużynie na regeneracje sił. Idziemy po strzały i łuki, Odys dzieli nas na trzy oddziały i ropoczynamy polowanie, dzięki bogom udaje nam się pomyślnie je zakonczyć. Każdy dostaje dziewięć sztuk, a Odyseusz 10. Przy tak ogromnej liczbie pozywienia już przez cały dzień nic nie będziemy robić tylko nasycalić głód zwierzyną i popijać ją winem, którego nam nie brakowało, gdyż duże zapasy na statku mamy jeszcze po zrabowaniu Grodu Kikonów. Tak ucztując widzimy skały kryklopskie, z których wychodzą dymy, głosy ludzkie i beczenie owiec. Przyszła noc i układamy się do snu.
Następny dzień, Odyseusz mówi do wszystkich "Zostańcie, towarzysze wy drudzy, ja płynę na mej łodzi i moją zabieram drużynę, aby dotrzeć do tych skał i zbadać, kto taki siedzi w nich: czy dzicz jaka, jakie hajdamaki drapieżne, z praw świętością w wiecznej nieprzyjaźni, czy lud gościnny, w bożej żyjący przyjaźni". Ja postanawiam wyruszyć razem z nimi. Po tych słowach idziemy na pokład statku. Zbliżamy się już do kykplopskiego wybrzeża, na samym końcu lądu wraz z Odysem spopstrzegam pieczare, dookoła porośniętą laurem, gdzie kozy i owce na noc przychodzą; jest tam też i zgaroda zrobiona z ogromnych skał wbitych w ziemie oraz z sosen i dębów nieprzebytych. Tam właśnie mieszka wielkolud, który swoje stada sam pasie i nikogo znać nie chce. Ulisses dał rozkaz aby 12 najdzielniejszych z nim poszło, a reszta została pilnować statku. Król wziął także ze sobą bukłak z winem, który podarował mu Maron Ewantycz, kapłan Feba, aby szczęście mu w podróży sprzyjało, jako że w rabunku jego miasta nie zabił, ani żadnego z jego dzieci ani żony, gdyż jak wieżył, chronił go ten poświęcony bukłak. Postanawiamy wejść do tej pieczary, ale w niej olbrzyma na szczęście nie ma, poszedł snadź trzody na postwisko, pomyślałem sobie - ech jeszcze kilka chwil życia.

Related Articles