Po jakichś pięciu minutach weszłam do sali i bez sił „położyłam” się na ławce. „Jeszcze tylko sześć lekcji. DAM radę! MUSZĘ dać radę...” Spojrzałam ciężkim wzrokiem na polonistkę. Jej mina daleka była od pogodności, radości, a przede wszystkim życzliwości. Nawiedziły mnie jakieś złe przeczucia... Niebezpodstawne zresztą. Chwilę potem wyciągałam karteczkę do króciutkiej kartkóweczki. Na osłodę ów sprawdzianik był z lektury, którą znałam tylko ze słyszenia... „Hmmm, co my tu mamy?
-Wydaje mi się, że „Mały Książę” to książka i dla dorosłych i dla dzieci, ponieważ ci pierwsi będą mogli dostrzec różne utyte znaczenia i symbole, natomiast młodsi czytelnicy potraktują ją jako kolejną bajkę, opowiadaną do snu. Myślę, że sięgają po nią obydwa pokolenia.
-Nie zgadzam się z tobą! Powiem ci szczerze, że znam chyba ze trzech dorosłych, którzy przeczytali tę książkę! Gdy zaproponowałem mojej ciotce, żeby ją przeczytała, to powiedziała, żeby sobie z niej nie robić żartów. Ona małym dzieckiem nie jest, a przecież to lektura szkolna. Taka sama sytuacja była w paru innych przypadkach. Dorośli nie czytają już dzieciom tak często bajek jak kiedyś.
- Ja już trochę zmienię temat. Chciałam tylko powiedzieć, że mnie ta książka nauczyła lepiej dostrzegać to, co ukryte i niewidoczne z zewnątrz. Starać się patrzeć w głąb człowieka. Powiedziała mi, że zawsze należy doceniać miłość i przyjaźń, jakimi obdarowują mnie inne osoby. Dzięki tej właśnie książce zaczęłam głębiej poznawać tajemnice i prawa, które rządzą miłością, a także przyjaźnią. Zauważyłam, że prawdziwa miłość, przychodzi nie z zewnątrz, lecz z wewnątrz. Zobaczyłem, że nie należy patrzeć tylko na samego siebie, ale na inne osoby przede wszystkim.
- Tak, tak.... Ale nie brnijmy już w banały. To przecież każdy wie.....
W tym miejscu ocknęłam się z jakiegoś dziwnego odrętwienia. Senność przeszła jak ręką odjął. Zaczęłam się zastanawiać, czy rzeczywiście są to takie banały. Przy tym wszystkim nauczycielka spojrzała na mnie nader wyraźnym wzrokiem. „Mam zabrać udział w dyskusji! No dobrze, tylko pytanie jak, skoro w ogóle nie wiem o co chodzi w tej książce.” – udałam, że nie widzę jej wzroku.
- Ja się jeszcze chciałem wypowiedzieć! – znów się ktoś zgłosił, nieświadomie mnie ratując od pały, z powodu nieznajomości lektury. – Wracając do pytania: o czym właściwie jest ta książka? Myślę, że autor chciał tu między innymi pokazać kontrasty w postawie dorosłych i dzieci. Podobno światem rządzą dorośli, jednak ja uważam, że nie jest to całkowita prawda. Jeżeli by tak rzeczywiście było, to świat byłby siedliskiem gonitw za pieniędzmi, byłby całkowicie bez wyobraźni, jaką przecież w większej części posiadają dzieci.
- Dobrze, to by było na tyle na dzisiejszej lekcji. Proszę samemu zrobić notatkę. To będzie wasze zadanie domowe. – Zaraz potem wyszłam z klasy z postanowieniem, że zaraz po przyjściu do domu sięgnę po tę książkę.